Cała sytuacja miała miejsce w stolicy Indonezji – Dżakarcie. 24-letni informatyk – wraz z setkami innych kierowców i pasażerów – utknął w gigantycznym korku i najwyraźniej zaczął się nudzić. A zatem dla rozrywki “włamał się” do elektronicznej tablicy reklamowej i wyświetlił na niej film, żeby umilić sobie i innym czas spędzony na oczekiwaniu. Tylko że nie był to zwykły film, ale “Watch Tokyo Hot” – japoński film pornograficzny.
Na marginesie: cudzysłów w czasowniku “włamał” jest jak najbardziej uzasadniony, ponieważ dane do logowania były wyświetlone bezpośrednio na bilboardzie. Trudno tu zatem mówić o jakimś trudnym hackowaniu.
Dopiero po mniej więcej 10 minutach policji udało się wyłączyć odtwarzanie, a potem rozpoczęło się śledztwo. Indonezja to kraj muzułmański, w którym do kwestii nagości w filmach podchodzi się niezwykle restrykcyjnie. Nawet “lekkie” sceny miłosne w filmach odtwarzanych w telewizji są albo wycinane przez specjalnych cenzorów, albo przynajmniej rozmywany jest ich obraz, dlatego publiczne odtwarzanie porno uruchomiło działanie nie tylko zwykłej policji, ale także specjalistów od cyberprzestępczości.
Po krótkim czasie sprawcę udało się namierzyć. Policja nie ujawniła jego danych osobowych, ale poinformowała, że mężczyzna przyznał się do przedstawionych mu zarzutów. Teraz za głupi dowcip grozi mu aż 6 lat więzienia.