Na pierwszy rzut oka TomTom Touch nie wyróżnia się w zasadzie niczym,. Ot, kolejna opaska fitnessowa, tyle że z podejrzanie dużym przyciskiem funkcyjnym. Nie jest to przesadnie eleganckie czy modne akcesorium, ale przecież nie aspiruje, by takim być. Wygląda bardzo niewinnie i pasuje do sportowego ubioru. To jednak tylko pozory, do czego wrócimy za chwilę.
Obudowa opaski wykonana jest z wysokiej jakości plastiku, zaś bransoleta z, również wysokiej jakości, silikonu. Całość jest przyjemna w dotyku i bardzo wygodna, pozwala na łatwe dopasowanie do nadgarstka. Nie jest to urządzenie, które można nosić na luźnym zapięciu, ale większość opasek fitnessowych wymaga dobrego kontaktu ze skórą, więc nie należy się tym przejmować.
Łatwa i intuicyjna
Całość uzupełnia monochromatyczny wyświetlacz OLED. Pracuje w niskiej rozdzielczości, co akurat jest jego zaletą. Na opasce nie będziemy oglądać przecież szczegółowych fotografii, a im prostsza matryca i mniej pikseli do wyświetlenia, tym dłuższy czas pracy na akumulatorze. Niestety, wyświetlacza nie możemy aktywować gestem ręki – by go uruchomić należy wcisnąć przycisk funkcyjny, co bywa frustrujące.
Interfejs na wyświetlaczu dotykowym jest bardzo przejrzysty i logiczny, nikt nie będzie miał problemu z jego obsługą. Górna część interfejsu to ekrany prezentujące aktualne statystyki, takie jak ilość wykonanych kroków, spalone kalorie, przebyty dystans, czas ostatniego snu czy dane o ćwiczeniach. Dolna jego część to z kolei dostęp do mierzonych aktualnie danych, takich jak tętno czy… coś innego, bardzo ciekawego, do czego jeszcze wrócimy. Niestety, im większy nacisk na łatwość obsługi, tym mniejszy na jej szybkość. Nigdy się nie zgubimy w menu opaski, ale trzeba się nieźle namachać palcem, by dotrzeć do niektórych miejsc. O niektórych zdarzeniach poinformuje nas silniczek wibracyjny.
Unikalne funkcje, ale i pewne braki
Sama opaska, co bardzo cieszy, jest wodoodporna. Konstrukcja otrzymała certyfikat IPX7, a więc to oznacza, że opaska jest odporna na zalania, ale niekoniecznie już na zanurzenia. Innymi słowy, możemy wziąć w niej bezstresowy prysznic, za to nie powinniśmy jej zakładać jak chcemy popływać.
Ogólnie zresztą można odnieść wrażenie, że konstrukcja Toucha optymalizowana była dla osób ćwiczących głównie w domach i na siłowniach, zamiast na otwartym powietrzu. Nie tylko z opaską nie popływamy, to na dodatek dane dotyczące naszych biegów będą ograniczone z uwagi na brak anteny GPS. Wspominałem jednak, że czujników TomTomowi Touch nie brakuje. I podtrzymuję.
Poza sprawami oczywistymi, takimi jak krokomierz bazujący na akcelerometrze, Touch został wyposażony w pracujący automatycznie optyczny czujnik tętna spoczynkowego (a dołączone oprogramowanie ilustruje zmiany za pomocą fajnych wykresów) oraz… skaner tkanki tłuszczowej. To jedyna opaska na rynku, która dokonuje takiego pomiaru!
Ten pomiar nie odbywa się automatycznie. By go dokonać należy dotknąć palcem wskazującym srebrnego przycisku i odczekać 10 sekund. Opaska wysyła wtedy do naszego ciała sygnał elektryczny o minimalnej mocy i przeprowadza analizę stosunku masy mięśniowej do tłuszczu. Pomiary często trzeba powtarzać, rzadko kiedy udają się za pierwszym razem. Trudno jednak narzekać, bo konkurencja nie tylko nie robi tego lepiej, ale też nie robi tego wcale.
Wszystkie dane z opaski są zbierane do dostępnej na Androida i iOS-a aplikacji MySports. Ta nie wyróżnia się w zasadzie niczym na rynku, ani na plus, ani też na minus. Jest czytelna i robi to, czego należy się po niej spodziewać, a więc prezentuje zebrane dane poprzez statystyki i wykresy, co ułatwia nam podjęcie decyzji na temat dalszych ćwiczeń czy diety. Nie ma w niej żadnych elementów grywalizacji, jednak nie każdy też jest amatorem tego typu rozwiązań.
Piętą achillesową opaski jest jej czas pracy na akumulatorze. Osiągniecie deklarowanych przez producenta pięciu dni pracy jest w zasadzie niemożliwe. Toucha będziemy podłączać do ładowarki co dwa-trzy dni. Znacznie poniżej poziomu konkurencji i znacznie poniżej deklarowanego czasu pracy. Opaska nie informuje też w żaden sposób o niskim poziomie naładowania akumulatora. Jeżeli nie sprawdzimy tego sami zawczasu, może nas przykro rozczarować w momencie, w którym akurat będziemy jej potrzebować. Na szczęście TomTom nie zdecydował się na żadne wydumane złącze i wystarczy nam powszechnie dostępna ładowarka microUSB.
TomTom Touch – dla bardzo konkretnego użytkownika
TomTom Touch 2, jeżeli powstanie, będzie zapewne niesamowitym urządzeniem. Aktualna generacja przyda się jednak użytkownikom poszukującym tego bardzo konkretnego rozwiązania. Możliwość mierzenia poziomu tkanki tłuszczowej to świetna sprawa, niedostępna w żadnym innym urządzeniu tego typu. Touchowi niczego też nie brakuje, jeżeli często ćwiczymy na siłowni i chcemy analizować naszą pracę by móc odpowiednio korygować treningi. Cieszy też obecność wyświetlacza, dzięki czemu opaska może funkcjonować jako zegarek czy ekran do podglądu powiadomień z telefonu.
Brakuje jednak kilku rzeczy. Brakuje aktywacji wyświetlacza ruchem ręki. Brakuje czujnika GPS. Brakuje lepszego czasu pracy na akumulatorze. A i aplikacja do obsługi opaski mogłaby być bardziej rozbudowana.
TomTom Touch to dobry i ciekawy produkt, na dodatek bardzo dobrze wyceniony (od 675 zł). Czekam jednak na kolejną generację, a bieżącą traktuję jako eksperyment. Wierzę, że TomTom podoła i wyeliminuje wszystkie niedociągnięcia. Firma ta rzadko rozczarowuje i nie spodziewam się niczego innego. Aktualnego Toucha również mogę polecić, zwłaszcza z uwagi na jego cenę. Pamiętajcie jednak, o wskazanych w tekście jego ograniczeniach.