Spróbujcie wyobrazić sobie wymarzone słuchawki. Powinny przede wszystkim świetnie odtwarzać dźwięk, najlepiej z wrażeniem przestrzenności, wygodnie leżeć na głowie i wyciszać niepotrzebne hałasy tła. To wszystko potrafią Vinci. I znacznie, znacznie więcej.
Przede wszystkim Vinci zastępują także smartfona – mają wbudowaną łączność 3G, moduł GPS, Wi-Fi i Bluetooth). O ich samodzielności świadczy też wbudowany wyświetlacz (który jest równocześnie padem dotykowym) i własna pamięć o pojemności 32 GB. Mało tego, zastąpią także opaskę badającą aktywność sportową – same mierzą chociażby liczbę kroków, średnią szybkość biegu czy tempo bicia naszego serca. Oczywiście przy tym wszystkim funkcjonowanie jako samodzielny odtwarzacz muzyki nie robi już tak dużego wrażenia, ale owszem – to także potrafią. Mało? OK, zastąpią także dyktafon, rejestrując – jeśli tego zechcemy – dochodzące dźwięki.
Słuchawki można obsługiwać przez dotyk (pad na prawej muszli, pokrytej ekranem), albo po prostu poprzez mowę, tak jak z większością współczesnych asystentów systemowych. Sprawdzenie pogody czy trasy (wraz z późniejszym nawigowaniem), wyszukanie najbliższej kawiarni czy kwiaciarni, zamówienie Ubera – nie ma problemu, Vinci zrobią to za nas.
Przesyłanie dźwięku jest oczywiście bezprzewodowe, a w przypadku Vinci Pro bezprzewodowe jest również ładowanie. Tylko ta ostatnia wersja wyposażona też będzie w system wyciszania hałasu.
Vinci na Kickstarterze kosztowały 99 dolarów, ale już zostały wyprzedane – teraz najtańsze można kupić za 129 dolarów. Wersja Vinci Pro jest do kupienia za 189 dolarów. A zbiórka – jak się domyślacie – już dawno okazała się sukcesem, zebrano już prawie 10x więcej od zakładanych 50 tysięcy dolarów.