Konkretniej – chodzi o farmy wiatrowe budowane nie na lądzie, ale na morzu, z wiatrakami zbudowanymi (jeśli chodzi o fundament) trochę na podobieństwo platform wydobywających ropę spod dna morskiego. Trzy firmy, które zajmują się tego typu działaniami na Morzu Północnym, czyli Royal Dutch Shell Plc, Statoil ASA i Eni SpA, zaczęły inwestować w budowanie na tym terenie farm wiatrowych. Chodzi przy tym o niebagatelne inwestycje, liczone w miliardach dolarów.
Jak przypuszczają analitycy, postępowanie koncernów naftowych spowodowane jest tym, że wiele złóż ropy na Morzu Północnym zostało już dość mocno wyeksploatowanych, a co za tym idzie – spadają zyski związane z wydobyciem ropy. Tymczasem tworzenie farm wiatrowych to teraz dobry biznes, tym bardziej, że są one subsydiowane przez rządy wielu państw (które nie walczą z tą formą pozyskiwania energii, w przeciwieństwie do naszego kraju…).
Mało tego, przestawienie się na energię elektryczną w dłuższym okresie związane jest też niewątpliwie ze zmianami, jakie zachodzą na rynku motoryzacyjnym. Sprzedaż aut z silnikami spalinowymi powoli, ale stopniowo zastępowana będzie przez coraz bardziej popularne pojazdy elektryczne. A do nich nie da wlać się ani kropelki ropy…