Zdjęcia były robione po kryjomu albo wykradane z urządzeń ofiar, często na zamówienie żołnierzy z ich oddziałów. Jednym z następstw skandalu jest powstanie specjalnego zespołu śledczego w Navy Criminal Investigative Service (NCIS), czyli służbie śledczej marynarki wojennej USA, powołanego do bieżącego sprawdzania wszelkich zgłoszeń przypadków internetowego molestowania żołnierzy.
Okazuje się, że wyszukiwanie i oglądanie amatorskich zdjęć pornograficznych to niewdzięczna praca. Dyrektor NCIS Andrew Traver w rozmowie Z Associated Press tłumaczy: “Jeśli robisz to osiem, dziesięć godzin dziennie, przez pięć dni w tygodniu, naprawdę szybko masz dość”. Tymaczasem do zespołu trafiło już ponad 12 próśb o pomoc od żołnierzy – w większości, ale nie wyłącznie kobiet – którzy obawiają się, że nagie zdjęcia trafiły bez ich zgody do Internetu.
Agenci zespołu szukają niemal igły w stogu siana. Sekwencja: “nago żołnierz mundur” – zwraca niemal 80 milionów wyników. Z ponad 200 sprawdzonych stron i więcej, niż 150 tysięcy umieszczonych na nich w różnym stopniu “rozebranych” zdjęć, śledczy zidentyfikowali około 20 tysięcy takich, które prawdopodobnie mają powiązanie z wojskiem. Więcej, niż połowa z nich przedstawia mężczyzn, a ogromna większość to selfie, albo zdjęcia ewidentnie zrobione i umieszczone w sieci samodzielnie przez osoby na nich przedstawione. Jak łatwo znaleźć te, które faktycznie są dowodami na nielegalne działania?
Z pomocą przychodzą różnego rodzaju narzędzia programowe. Najważniejszym jest system, pozwalający wyszukiwać na zdjęciach elementy, które mogą być wskazówką, że przedstawia ono żołnierza. Mogą to być fragmenty munduru, broni, wyposażenia wojskowego, albo typowego wystroju koszar. Kolejnym filtrem jest oprogramowanie do rozpoznawania twarzy. W czterech przypadkach udało się dzięki niemu faktycznie odnaleźć zdjęcia ofiar molestowania.