Appetence przez wymóg większego zaangażowania chce odsiać tych, którzy usiłują zorganizować sobie łatwą przygodę. Ma także sprawić, aby obydwie strony poznały się do tego stopnia, żeby miały szansę na prawdziwe dopasowanie. Propozycje kojarzenia par są oparte na kompatybilności profili, lecz ich zawartość jest początkowo tajemnicą. Nie wiemy, czy dana osoba lubi te same filmy, czy ma te same pasje sportowe – wszystkiego dowiadujemy się w trakcie rozwijania znajomości, stopniowo odblokowując kolejne sekcje profilu. Autorzy aplikacji poszli tak daleko, że zdecydowali się ukryć zdjęcia użytkowników, tworząc z nich mozaiki, które po wymianie pewnej liczby wiadomości stopniowo odsłaniają fotografię. Producenci argumentują, że, przeglądając profile ze zdjęciami, przebieramy w żywych osobach, jak w produktach, nie poświęcając uwagi ich wnętrzu, koncentrując się wyłącznie na powierzchowności. Jednak oczywistą oczywistością jest fakt, że nawet największy stopień intelektualnego i duchowego podobieństwa może nie być doskonałym pomostem nad przepaścią preferencji odnośnie urody, a poświecenie długiego czasu na odkrycie rozczarowującego wizerunku może być bardzo zniechęcające.
Może Appetence to krok w dobrą stronę? Może któregoś dnia powstanie skuteczna aplikacja randkowa, której użytkowniczki nie będą wpisywali na swoich profilach zdań typu: “co ja tu robię?!” lub “co za okropne miejsce, ucieknijmy stąd szybko”.