Celem aplikacji Uber Freight jest skontaktowanie właściciela ciężarówki z firmą, szukającą transportu. Aby skorzystać z aplikacji, zarówno właściciel ciężarówki, jak i przyszły klient muszą zostać pozytywnie zweryfikowani przez Ubera.
W praktyce wygląda to następująco. Szukająca przewoźnika firma podaje Uberowi informacje o wielkości przesyłki, celu oraz o ew. dodatkowych wymaganiach jakie musi spełnić samochód (np. powinna być to chłodnia). Przy czym to Uber ustala stawkę za przewóz i wpisuje ofertę do aplikacji. Kierowca ma dostęp do listy wszystkich zleceń i wybiera to, które najbardziej mu odpowiada. Po kliknięciu przycisku rezerwacji, udaje się na wskazane miejsce, odbiera towar, przewozi go na miejsce i otrzymuje płatność w ciągu 7 dni, czyli zdecydowanie szybciej niż wtedy, gdy realizował kurs na zlecenie spedytora (zazwyczaj 60-90 dni). Perspektywa błyskawicznej wypłaty oraz możliwość szybkiego znalezienia np. płatnego kursu powrotnego powinna przyciągnąć do aplikacji wielu zainteresowanych. Z kolei zleceniodawcom Uber gwarantuje rekompensatę finansową za opóźnienia bądź przestoje.
Na razie usługa wystartowała w Teksasie na terenie Houston, Dallas, Austin i San Antonio. Dlaczego Uber nagle zainteresował się tzw. tirami? Otóż od ubiegłego roku Uber prowadzi
testy autonomicznych ciężarówek
w związku z przejęciem firmy Otto. Doświadczenie zdobyte przy Uber Freight pozwoli “od podszewki” poznać biznes związany z transportem drogowym. Na razie zadowoleni zapewne będą właściciele ciężarówek i ich klienci. Trudno oczekiwać, by zachwycone były firmy spedytorskie (podobnie jak w przypadku korporacji taksówkowych). Pytanie, kto będzie zachwycony, gdy kierowców zastąpią autonomiczne ciężarówki Ubera?