Jeszcze ważniejszym powodem wydaje się ten, że Slack to w zasadzie już teraz żyła złota. Dlaczego? Wydawać by się mogło, że to zwykły komunikator. Tymczasem Slack to narzędzie opracowane z myślą o komunikacji tekstowej w grupie, niezwykle chętnie stosowane w biznesie. Darmowa wersja komunikatora pozwala na naprawdę wiele (archiwizacja 10 tysięcy wiadomości, integrację z 10 aplikacjami lub usługami zewnętrznymi, przechowywanie plików w chmurze itd.). Jednak już teraz co trzeci użytkownik Slacka płaci abonament. Za 8 dolarów miesięcznie otrzymać można nielimitowane archiwum wiadomości, nielimitowane połączenia z innymi aplikacjami, możliwość wyróżniania najważniejszych wiadomości, konto dla gości, grupowe czaty audio i wideo, opcję dzielenia się ekranem i 10 GB w chmurze na każdego użytkownika. Chętnych jest więc wielu i Slack zarabia krocie.
9 miliardów dolarów to olbrzymia kwota. Gdyby transakcja doszła do skutku, byłoby to największe przejęcie w historii Amazona (w 2014 r. firma kupiła serwis Twitch.tv za miliard dolarów). Dziś wartość Slacka szacowana jest dziś na ok. 4 miliardy dolarów. A przecież aplikacja nie osiągnęła jeszcze szczytu swoich możliwości. Gdy komunikator pojawił się na rynku w lutym 2014 r., po zaledwie 8 miesiącach był już wart miliard dolarów. Nic dziwnego, gdyż bił wszelkie rekordy związane z napływem nowych użytkowników.
Czy Amazon ma więc szansę doprowadzić do tej transakcji? Złotej kury się nie zarzyna, o czym doskonale wie twórca Slacka, Stewart Butterfield, który swoje pierwsze dziecko – serwis Flickr – sprzedał Yahoo za jedyne 35 milionów dolarów. 9 miliardów to kwota imponująca, ale na sprzedaży Slacka więcej zapewne zyskałby rozbudowujący swoje imperium Jeff Bezos niż Stewart Butterfield. Pytanie więc, czy panowie się dogadają. I za ile. | CHIP