– Wiele danych wskazuje, że, kiedy w zarządzie jest przynajmniej jedna kobieta, staje się prawdopodobne, że niebawem pojawi się druga – przekonywała Huffington. Na co David Bonderman odparował:
– Tak naprawdę z tych danych na razie wynika, że będzie znacznie więcej gadania.
Wypowiedź Bondermana wywołała oburzenie. Sam za nią przeprosił, podkreślając, że była niedelikatna i niewłaściwa. Trzeba też odnotować, ża Arianna Huffington, mówiąc o potrzebie zwiększenia “różnorodności” w zarządzie, zaznaczyła, że “lubi swoich białych, kolegów-mężczyzn”. To też można uznać za niezbyt elegancki zwrot. W firmach, zwłaszcza na Zachodzie, dba się o niepodkreślanie koloru skóry i płci pracowników. W przypadku Huffington nie mówi się jednak o konsekwencjach.
Zamieszanie z Bondermanem to następny element piętrzącego się stosu skandali, w które uwikłał się Uber. Nie chodzi tylko o powtarzające się doniesienia o niskiej kulturze pracy czy molestowaniu seksualnym, ale również o zarzuty Google’a o to, że Uber ukradł technologię autonomicznych pojazdów czy ujawnione przez New York Times narzędzie Ubera o nazwie Greyball, które miało pomagać w unikaniu kontroli drogowych.
A teraz także Travis Calanick, CEO Ubera, rozesłał do pracowników informację, że idzie na urlop. Zdaniem Bloomberga, firma chce pozbawić Calanicka części obowiązków, aby ograniczyć jego wpływ na startup po tak wielu skandalach.