Według Federalnego Urzędu Policji Kryminalnej większość przeszukań i przesłuchań dotyczyła osób nawołujących do przemocy z pobudek skrajnie nacjonalistycznych. Nie wiadomo, czy ktokolwiek z przesłuchiwanych został aresztowany.
Przeszukania zostały przeprowadzone w trakcie trwającej w Niemczech debaty nad nowym prawem dotyczącym mediów społecznościowych. Według ustawy zaproponowanej przez ministra sprawiedliwości Heiko Maasa, na Facebook, Twitter i inne media internetowe nałożona zostałaby kara 50 mln euro, jeśli nie stworzą prężnie działającego systemu pozwalającego na szybkie (do 24 h) usuwanie nienawistnych postów ze swoich platform. Posty niejednoznacznie nawołujące do przemocy miałyby być poddawane maksymalnie tygodniowej moderacji. Obecnie Facebook w ciągu doby usuwa zaledwie 39 proc. komentarzy zgłaszanych przez internautów, a Twitter jedynie 1 proc.
Bern Holznagel, profesor z Uniwersytetu w Münster zwraca jednak uwagę, że projekt ustawy jest sprzeczny z konstytucją. Nie zakłada bowiem procedury odwołania się od wyroku (twórca posta nie mógłby walczyć o przywrócenie usuniętego przez moderatorów komentarza) oraz daje prywatnym firmom pretekst do usuwania treści. Ustawa godziłaby tym samym w prawo do wolności słowa. Głosowanie nad projektem ma odbyć się jeszcze w tym miesiącu.
W przeciwieństwie do prawa amerykańskiego, w którym groźby słowne są karalne, ale mowa nienawiści już nie, w Niemczech w obu przypadkach można spodziewać się wizyty policji i skierowaniem sprawy do sądu. W Polsce podstawowymi przepisami odnoszącymi się do opisanego zjawiska jest m.in. art. 256 kodeksu karnego zakazujący propagowania ustroju totalitarnego, pedofilii oraz znieważania na tle etnicznym, religijnym i narodowościowym oraz art. 212 kk przewidujący karę grzywny lub ograniczenia wolności za poniżanie osób lub instytucji za pomocą środków masowej komunikacji.