Finansowe i wizerunkowe kłopoty Ubera zbiegły się z osobistą tragedią, która dotknęła współzałożyciela Ubera. Podczas majowego rejsu po jednym z kalifornijskich jezior utonęła matka Travisa Kalanicka, Bonnie.
Trudno stwierdzić, co miało większy wpływ na decyzję Kalanicka – osobista tragedia, czy fakt, że pięciu głównych inwestorów Ubera już od jakiegoś czasu domagało się jego ustąpienia z funkcji prezesa. Według anonimowych źródeł przedsiębiorcy uznali, że firma potrzebuje natychmiastowych zmian w zarządzie. Po burzliwej dyskusji CEO zgodził się zrezygnować, choć w dalszym ciągu pozostanie w zarządzie spółki.
– Kocham Ubera bardziej niż cokolwiek innego na świecie. W trudnym momencie mojego osobistego życia zaakceptowałem prośbę akcjonariuszy, bym ustąpił ze stanowiska. Uber powinien skupić się na rozwoju, a nie być rozpraszany przez kolejną walkę – oświadczył Kalanick.
Przypomnijmy, że w tym roku Uber odniósł kilka poważnych wizerunkowych szkód. Jednym z największych skandali była sprawa Susan Fowler, molestowanej przez przełożonego pracownicy Ubera, która nie otrzymała żadnej pomocy ze strony firmy. Wewnętrzne śledztwo prokuratora Erica Holdera wykazało wówczas, że menadżerowie wysokiego szczebla, mają w przedsiębiorstwie “zaskakująco dużo swobody”. W tym samym czasie Uber został oskarżony o kradzież własności intelektualnej dotyczącej technologii autonomicznych samochodów należącej do Waymo, startupu kupionego przez Google. W maju z kolei wyciekła sprawa marketingowych nadużyć, w wyniku których firma musi wypłacić 20 milionów dolarów swoim kierowcom.
Do tego wszystkiego dochodzą próby ograniczenia działalności Ubera w wielu krajach, niemożność wejścia na rynek chiński i ogólnie nie najlepsza prasa wokół marki. Czy odejście Kalanicka rozwiąże te problemy? | CHIP