Zapytany na konferencji prasowej, czy tak duża liczba opinii za zachowaniem neutralności Sieci zmieni kurs Komisji, Pai odpowiedział:
– Jak mówiłem już wcześniej, liczba głosów nie ma takiego znaczenia, jak merytoryczna wartość tych głosów. Przekładając z języka okrągłych zdań oficjeli państwowych na ludzkie: może być was dużo, ale gdy nie myślicie jak my, nie macie racji.
Na konferencji Pai wyraził opinię, że komentarz wspierający działania Komisji zmierzające do zmiany prawa, opublikowany przez grupę 19 dostawców internetu to wyjątkowo ważny wkład w debatę. Nie odniósł się jednocześnie do wspólnego głosu 30 mniejszych dostawców, sprzeciwiających się zmianom.
Stawka jest niemała. Chodzi o miliony, jeśli nie miliardy dolarów. W sytuacji, w której Komisja zmieni zasady dotyczące neutralności Sieci w USA, dostawca internetu będzie mógł np. ograniczyć szybkość działania niektórych witryn, lub zupełnie odciąć do nich dostęp. Oczywiście, szybciej załaduje się ta strona, której właściciel zapłaci ISP odpowiednią stawkę. Zdaniem walczącej o zachowanie neutralności organizacji Fight for Future można tę opłatę śmiało nazwać haraczem.
I coś jest na rzeczy. Wystarczy pomyśleć, czy np. po minucie ładowania ulubionego serwisu z filmami VoD, kolejnych 5 minutach buforowania 1 minuty samego filmu, nie postanowimy zmienić strony? Oczywiście. Prawdopodobnie nawet zmienimy dostawcę usług VoD. Zniesienie neutralności internetu sprawi, że to dostawca łącza będzie decydował z jakich serwisów korzystamy.
Ajit Pai nie kryje determinacji w sprawie. Ogłaszając swój plan dotyczący zniesienia wprowadzonego w 2015 roku prawa wymuszającego neutralność Sieci przewodniczący Komisji Łączności stwierdził: Proszę nie mieć złudzeń: to walka, którą zamierzamy wygrać i którą wygramy.
I chociaż sprawa dotyczy USA, nie Polski, to warto się jej rozwojowi przyglądać, bo przyszłość tego jak używamy Internetu może od tego zależeć. | CHIP