Sprawę opisała Jennifer Slegg, publicystka zajmująca się marketingiem internetowym. Według SEM Post, dla którego publikuje, Google potwierdziło testowanie nowej funkcji. Zatem być może niedługo Google do swojej oferty dołączy odtwarzanie filmów w wynikach wyszukiwania. Byłby to jednak bardzo ryzykowny ruch.
Użytkownicy przyzwyczajeni do ascetycznego i przejrzystego wyglądu wyszukiwarki mogą poczuć się nieswojo.
Kiedy Facebook i Twitter wprowadzali podobną funkcję dla wszystkich filmów w tych serwisach, użytkownicy podnieśli krzyk. Na szczęście twórcy portalu Marka Zuckerberga umożliwili użytkownikom wyłączenie autoodtwarzania wideo w ustawieniach konta. Natomiast Instagram stosuje inną politykę i pozwala swoim użytkownikom ustawić, aby filmy automatycznie się włączały tylko podczas korzystania z wi-fi. Można także wyciszyć dźwięk oraz ograniczyć wczytywanie filmów w tle.
Nie wiemy kiedy i czy Google zdecyduje się wprowadzić tę funkcję na szerszą skalę, ale zysk z takiej operacji może być ogromny. Kiedy Facebook uruchomił w swoim serwisie automatyczne odtwarzanie filmów, ich liczba codziennie rosła, aż pod koniec 2016 roku osiągnęła astronomiczną liczbę 8 miliardów dziennych odtworzeń filmów umieszczonych przez użytkowników. Z biznesowego punktu widzenia jest więc bardzo prawdopodobne, że funkcja autoodtwarzania trafi do najpopularniejszej wyszukiwarki internetowej na świecie. Część użytkowników zapewne zacznie szukać alternatywy w postaci konkurencyjnych serwisów Bing, Ask.com, albo DuckDuckGo. Jednak większość, która pozostanie, zapewni wzrost przychodu z reklam. | CHIP