Choć wcale nie jest powiedziane, że musi się tak stać. Pisaliśmy już w CHIP-ie o tym, że 82 procent firm, które zainwestowały w sztuczną inteligencję i automatyzację nie planuje zwolnień. Co więcej, co czwarta planuje zwiększyć zatrudnienie. Oczywiście, część zawodów faktycznie zniknie, bo bardziej niebezpieczne i powtarzalne zadania będą wykonywane przez maszyny. Jednak pracownicy będą mieli więcej czasu na twórczą pracę, dzięki której w lepszym stopniu firmy wykorzystają ich możliwości. Nie jest też wykluczone, że w przyszłości dzięki robotom będziemy pracowali zdecydowanie krócej niż obecnie. Nawet producent elektroniki, chińska firma Foxconn, która zamierza zastąpić milion swoich pracowników robotami, nie zrobi tego od razu.
Korea Południowa nie jest jedynym krajem, który rozważa wprowadzenie podatków od robotyzacji. W maju Parlament Europejski debatował nad opodatkowaniem robotów. Zmianę zaproponowała luksemburska europoseł Mady Delvaux-Stehres. Propozycja została odrzucona ze względu na zły odbiór społeczny proponowanych przez nią rozwiązań.
Świat polityki nie nadąża za zmieniającą się rzeczywistością. Rządom i parlamentom z dużym trudem przychodzi wprowadzanie regulacji dotyczących nowych trendów w nauce i technice. Zbyt szybkie zmiany mogą doprowadzić do krótkotrwałego wzrostu bezrobocia i w efekcie do kryzysów politycznych. Przykładem mogą być autonomiczne pojazdy. W czasie kiedy polscy i francuscy politycy kłócą się o płace polskich kierowców tirów, na świecie testowane są samochody dostawcze, które nie potrzebują kierowców. Bezzałogowe samochody i drony mogą zrewolucjonizować transport i bardzo ułatwić nam życie – na przykład omijając korki, albo lepiej planując trasę.
Rozwiązaniem nie jest również zakaz robotyzacji przemysłu. Jeśli w Europie nie zaczną powstawać innowacyjne rozwiązania, to dość szybko znajdą się kraje, których obywatele skorzystają na zacofaniu naszego kontynentu. W efekcie wszyscy staniemy się biedniejsi o nowe rozwiązania, które mogą poprawić jakość naszego życia. | CHIP