W standardowych eksperymentach z fuzją jądrową rozgrzana plazma złożona ze zjonizowanego wodoru oraz deuteru jest przytrzymywana przez ogromne magnesy na miejscu. Fale radiowe pozwalają jonom wodoru osiągnąć ekstremalne poziomy energetyczne. Tak pobudzony wodór reaguje z jonami deuteru, którego jest zdecydowanie więcej w reaktorze. Powstałe w efekcie cząstki wnikają do wnętrza reaktora generując przy tym ciepło i energię elektryczną. Aby zwiększyć wydajność procesu, naukowcy dodali do reakcji niewielką ilość trzeciego składnika w postaci helu-3.
Niestety, surowiec występuje tylko w śladowych ilościach na Ziemi (szacunki mówią o zaledwie 10 kilogramach). W przeciwieństwie do Księżyca, z którego planuje się w przyszłości pozyskiwać cenny izotop helu. Jednym z celów księżycowej misji NASA ma być sprowadzenie helu-3 na naszą planetę. Zanim jednak to się stanie, naukowcy muszą udowodnić, że tak kosztowa operacja się w przyszłości zwróci. Właśnie temu służą badania w reaktorach Alcator C-Mod i JET.
Fuzja jądrowa może zrewolucjonizować energetykę. Do syntezy jądrowej potrzebne są powszechnie dostępny wodór w postaci deuteru i wspomniany hel-3. Dodatkową zaletą jest brak niebezpiecznych produktów reakcji termojądrowej, które mogłyby stanowić zagrożenie dla życia na naszej planecie. Problem stanowi jedynie koszt sprowadzenia helu-3 z Księżyca lub nawet Jowisza.
Skąd Hel-3 znalazł się na Księżycu? Naukowcy podejrzewają, że powodem jego występowania w takich ilościach na Srebrnym Globie jest bombardowanie jego powierzchni przez wiatr słoneczny. Rozbłyski na Słońcu wyrzucają duże ilości tego pierwiastka w przestrzeń kosmiczną docierając również i do naszego naturalnego satelity. Niedawno pisaliśmy w CHIP-ie o tym, że NASA zamierza badać powierzchnię Księżyca przy użyciu miniaturowych sond kosmicznych przywiązanych do siebie długim na 180 km sznurkiem. Mają one badać powierzchnię Księżyca, zapewne również pod kątem tego jak powstaje na jego powierzchni hel-3. | CHIP