Model postaci agenta 007 był oczywiście wzorowany na ówczesnym odtwórcy tej roli w filmie, brytyjskim aktorze Pierce’ie Brosnanie. Odniesienia do obrazu były częste, ale fabuła nie stanowiła kalki Bonda ze srebrnego ekranu. Gra, podobnie jak film, odniosła duży sukces.
Grafika w “GoldenEye 007” to pełne 3D. W 97 roku nie było to wcale oczywiste. Np. wydany w 96 na PC “Duke Nukem 3D” był 3D tylko częściowo – przeciwnicy i część obiektów to jedynie płaskie bitmapy.
W “GoldenEye” mieliśmy zróżnicowane poziomy. Spośród 18 misji część należało przejść możliwie dyskretnie, taktyka “Rambo” nie sprawdzała się zbyt dobrze. Gra otrzymała bardzo wysokie, często bliskie idealnych, oceny w mediach. Serwis GameSpot przyznał jej 9,8 punktu na 10 możliwych, a ocena w IGN była ledwie o 0,1 niższa.
Zróżnicowana była też dostępna w grze broń. Obok kultowego Walthera PPK (tutaj przemianowanego na PP7) znalazły się takie sprzęty jak ZMG9 (właściwie UZI o zmienionej nazwie) czy RC-P90 (wzorowany na belgijskim FN P90).
Był też multiplayer. Dziś maksymalna liczba 4 graczy może wydawać się śmieszna. Tyle że w 1997 roku nie był to tryb wieloosobowej rozgrywki sieciowej. Gracze używali jednej konsoli, a ekran dzielił się maksymalnie na 4 części.
“GoldenEye 007” kończy 20 lat i nawet jeśli ktoś z was ma jeszcze Nintendo 64, grafika może dziś nieco odstraszać. Zremasterowana wersja na Nintendo Wii została wydana w 2010 roku. Tam postać agenta 007 jest już wzorowana na Danielu Craigu. Mimo wszystko polecam sięgnąć po oryginał i zobaczyć, jaki postęp zrobiły gry w ciągu ostatnich 20 lat. | CHIP