Po 30 minutach takiej elektrycznej stymulacji mózgu żołnierze przechodzili test. Okazało się, że ci, którzy mieli podane 2 miliampery, dostrzegali na fotografiach o 13% więcej szczegółów (snajperów i bomb), niż ci, którym podano ładunek o natężeniu 20 razy mniejszym. Dalsze badania pokazały, że umieszczenie elektrody na ramieniu zwiększało jeszcze dwukrotnie spostrzegawczość (żołnierze szukali na zdjęciach czołgów i rakiet).
Uczestnicy eksperymentu w większości nie odczuli negatywnych skutków rażenia prądem. Według doktora Clarka, kilka osób zareagowało sennością, natomiast większość czuła się pobudzona i radosna jak po kawie.
Naukowcy wpadli na pomysł elektrostymulacji po badaniu podświadomego wyszukiwania celów. Wtedy podłączonym do elektrod żołnierzom odtwarzano film, w którym pojawiał się poszukiwany obiekt. Jak się okazało, zanim sygnał dotarł do mózgu, na skórze już pojawiał się potencjał elektryczny – mózg wytwarzał go na skórze głowy. Różnił się w zależności od tego, czy powstał po tym jak coś zobaczyliśmy, czy usłyszeliśmy.
Neurologom to zjawisko pomaga na przykład porozumiewać się z osobami sparaliżowanymi, z którymi nie ma innego kontaktu, niż przez mierzenie potencjału elektrycznego, powstającego właśnie na skórze głowy. Teraz ta obserwacja może doprowadzić do opracowania nowej techniki pobudzania i poprawiania efektywności uczestników wojskowych operacji. | CHIP