Reklamy promowały fałszywe informacje publikowane w serwisie społecznościowym. Większość z nich nie wymieniała danych kandydatów. Artykuły zawierały nieprawdziwe informacje na tematy, które były poruszane przez Donalda Trumpa i Hilary Clinton podczas kampanii. Dotyczyły one na przykład prawa do posiadania broni, praw mniejszości seksualnych i kwestii rasowych. Przekaz trafił do co najmniej 70 milionów amerykańskich wyborców.
Facebook wraz z innymi serwisami społecznościowymi takimi jak Twitter oraz Youtube zaczęli bardziej aktywnie walczyć z tzw. “fake newsami” i farmami trolli. Mimo to, Facebook jeszcze w lipcu zarzekał się, że nie ma dowodów na promowanie za rosyjskie pieniądze reklam, które mogłyby wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich. Pomimo tych zapewnień, amerykańska Komisja Wywiadu publicznie stwierdzała od początku roku, że Rosjanie aktywnie wspierali Donalda Trumpa w wyborach. Amerykański wywiad ma również dowody na to, że Rosjanie atakowali system do głosowania w co najmniej 39 stanach. Według agencji wywiadu USA, rosyjskie GRU próbowało przejąć kontrolę nad systemami informatycznymi 122 lokalnych biur wyborczych.
Jeszcze do niedawna prezydent Rosji, Władimir Putin, stanowczo zaprzeczał jakoby Kreml mieszał się w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Jednak na początku tego miesiąca stwierdził, że możliwe jest zaangażowanie “patriotycznych” hakerów, którzy jednak według niego nie mieli nic wspólnego z rosyjskimi służbami. Dowody przekazane przez Facebook mogą doprowadzić do firm i osób odpowiedzialnych za atak na amerykańskie systemy wyborcze i szerzenie dezinformacji w sieci podczas amerykańskich wyborów z 2016 roku. | CHIP