Wśród polskich festiwali fantastyki Copernicon jest jednym z tych kilku, do których pasuje termin “urokliwy”. Nie bez znaczenia jest w tym przypadku lokalizacja: toruńska starówka to miejsce, które naprawdę warto odwiedzić. A podczas Coperniconu szczególnie.
Przyznaję, że na Copernicon jeżdżę od jego pierwszej edycji. Widzę, jak toruński festiwal się rozrasta. Byłem przy akredytowaniu tysięcznego uczestnika edycji 2012, czyli pierwszej, która przekroczyła tę magiczną liczbę. Od tego czasu sporo się zmieniło, a impreza ta staje się coraz bardziej otwarta na uczestników, którzy z fantastyką mieli dotąd niewiele do czynienia.
Program imprezy składał się w tym roku z 19 bloków tematycznych. Były to m.in. blok literacki, komiksowy, popularnonaukowy, gier planszowych i gier larp, ale także blok gier elektronicznych, popkulturowy czy też blok RPG.
I chociaż część tych nazw brzmieć może nieco tajemniczo, to w przypadku większości można przyjść będąc zupełnie “zielonym” i wyjść z nowymi doświadczeniami. Program Coperniconu jest tak skonstruowany, by każdy znalazł coś dla siebie, jeśli nawet nie do końca wie, czego szuka.
Podczas festiwalu odbyło się też kilka konkursów, w tym “Larpowe Laury”. To kolejna, po pyrkonowych “Złotych Maskach” próba nagradzania twórców najlepszych larpów. A czym jest larp? To rodzaj gry łączącej elementy RPG i teatru improwizowanego.
Wśród zaproszonych gości znaleźli się m.in. Łukasz Orbitowski, Michał Cholewa, Andrzej Pilipiuk, Robert Wegner, Jakub “Dem” Dębski, ekipa serwisu Niezatapialni, Ichabod, Katarzyna “Kiciputek” Babis, Jacek Komuda oraz Ilona Myszkowska, znana lepiej jako “Kobieta Ślimak”. To tylko ułamek całości zaproszonych gości. Copernicon co prawda konsekwentnie stawia na postaci z rodzimego podwórka, ale moim zdaniem osiągnął już ten etap, kiedy może zacząć myśleć o gościach zagranicznych.
Poza spotkaniami autorskimi, prelekcjami i konkursami, można było obejrzeć pokaz cosplay, wziąć udział w warsztatach, zagrać u doświadczonych mistrzów gry w licznych sesjach RPG czy wziąć udział w turniejach gier. W tym ostatnim przypadku Copernicon łączy stare i nowe.
Obok turniejów “HearthStone” i “Heroes of the Storm”, można było zagrać w prawdziwe klasyki. Turnieje w kultowych “Heroes of Might and Magic 3” oraz w klasyczne “Worms: Armageddon” to coś, co nieczęsto spotyka się na imprezach fantastycznych. A warto, bo te gry wciąż mają masę fanów.
Przy okazji warto wspomnieć, że turnieje główne, czyli “Heroes of the Storm” oraz “Hearthstone”, były rozgrywane na całkiem ciekawych laptopach – polskich notebookach Hyperbook.
Wśród punktów bogatego festiwalowego programu znalazł się m.in. panel o sztucznej inteligencji.
Festiwale fantastyki, a więc i Copernicon, to także dobre miejsce aby coś sprzedać, kupić, jednym słowem pohandlować. W wielkim namiocie na Rynku Nowomiejskim można było kupić przeróżne, mniej lub bardziej związane z fantastyką gadżety, książki czy gry.
Pomimo rosnącej skali wydarzenia Copernicon pozostaje imprezą w pełni fanowską, tworzoną przez wolontariuszy. Niekomercyjny charakter sprawia, że atmosfera jest bardzo nieformalna.
To cecha charakterystyczna dla mniejszych wydarzeń, do których Copernicon wprawdzie z racji wielkości już nie należy, ale skutecznie utrzymał kameralną atmosferę. Może właśnie dlatego podczas Coperniconu nawet pierniki smakują lepiej. | CHIP