Nowy “CoD” to, podobnie jak wszystkie poprzednie gry serii, shooter z rozbudowanym trybem multiplayer. Gra wzbudziła już pewne kontrowersje, bo właśnie w trybie wieloosobowym można (przynajmniej w testowej wersji) dowolnie modelować postać, którą gramy. Umożliwia to np. tworzenie bardzo niehistorycznych bohaterów, takich jak np. czarnoskóre kobiety w… nazistowskich mundurach. Twórcy tłumaczą to oczywiście pozostawieniem szerokiego wyboru samym graczom.
Trailer pozwala wywnioskować sporo na tematu fabuły. Zwiastun rozpoczyna się zimową sceną w górzystym terenie, gdzie dwóch amerykańskich żołnierzy ściga i dopada uciekającego Niemca. Miejscem akcji są zapewne Ardeny. Szczególną uwagę zwraca moment selekcji jeńców, dokonywanej przez niemieckiego oficera. Widać, że wśród pojmanych alianckich żołnierzy wyszukuje tych pochodzenia żydowskiego. Być może graczom przyjdzie uczestniczyć w misji ratunkowej, mającej oswobodzić jeńców wojennych z rąk nazistów. Całość ogląda się niczym zapowiedź hollywoodzkiej superprodukcji w stylu “Szeregowca Ryana”.
Pierwsza gra z tej serii, zatytułowana po prostu “Call of Duty”, ukazała się w 2003 roku i zebrała wiele nagród, m.in. za połączenie dynamicznej rozgrywki ze świetnie poprowadzoną kampanią fabularną, osadzoną w realiach największego konfliktu zbrojnego XX wieku. Po części drugiej tytuł zaczął błądzić, skupiając się na konfliktach współczesnych, np. “Modern Warfare”, “Black Ops”, lub nawet futurystycznych, “Black Ops III”, “Infinite Warfare”.
Najnowszy tytuł jest szczególnie wyczekiwany, bo wraca do lat 40 ubiegłego wieku. W tamtym roku konkurencyjna seria “Battlefield” zyskała olbrzymią przewagę, dzięki osadzonej w realiach I Wojny Światowej grze z numerem 1. Premiera “CoD: WWII” 3 listopada. Tymczasem rywal nie śpi. Właśnie wychodzi kolejny, drugi po “They shall not pass”, dodatek do “Battlefield 1”, zatytułowany “In the name of the Tzar”. Jak nietrudno domyślić się po tytule, DLC zabierze nas na front wschodni Wielkiej Wojny (jak dawniej nazywano Pierwszą). | CHIP