Firma chce zbudować swoje serwerownie w północnej części Europy wykorzystując tanią energię odnawialną. Taka inwestycja w połączeniu z czterokrotnie zwiększoną wydajnością procesorów wyprodukowanych w nowej technologii najpewniej doprowadzi do zmian na rynku kryptowalut. To zła informacja dla osób, które kupiły sprzęt przeznaczony wyłącznie do wydobywania kryptowalut. Układy wyprodukowane w starym standardzie szybko stracą na wartości. Będą nie tylko 4 razy mniej wydajne, ale będzie je też trudniej sprzedać.
Według GMO, kryptowaluty zastąpią w przyszłości te tradycyjne, tworząc ogólnoświatową strefę ekonomiczną pozbawioną granic. Zaletą nowej technologii jest pozbycie się różnicy kursowej i kosztu międzynarodowych transferów. Stracić na tym mogą banki, które też zaczynają stosować łańcuchy blokowe w swoich systemach. Japońska firma zaznacza, że w przeciwieństwie do tradycyjnych pieniędzy, wiarygodność kryptowalut z założenia nie jest podparta działalnością banków centralnych. Aby bitcoin albo jakakolwiek inna kryptowaluta, zachowała swoją wiarygodność, muszą ją zapewnić inwestorzy. Co ma być jednym z celów GMO Coin.
W ostatnim czasie bitcoin notuje duże spadki wartości tuż po tym jak chińska Komisja Nadzoru Finansowego zabroniła organizowania zbiórek pieniędzy z użyciem kryptowalut (tzw. ICO). Bitcoin spadł z prawie 5000 do 4200 dolarów. Cena za tę kryptowalutę jest i tak bardzo wysoka w porównaniu do początku roku, kiedy za jednego bitcoina trzeba było zapłacić 800 dolarów. Czas pokaże, czy rację mają inwestorzy tacy jak GMO, czy ci, którzy w notowaniach bitcoina widzą bańkę spekulacyjną porównywalną do tulipanowej gorączki z XVII wieku albo bańki internetowej z początku naszego stulecia. | CHIP