To swego rodzaju miks orwellowskiego Wielkiego Brata z wizją nakreśloną przez twórców serialu “Black Mirror”, gdzie w jednym z odcinków ludzie otrzymują punkty w powszechnie wykorzystywanej sieci społecznościowej i te punkty warunkują ich pozycję w społeczeństwie.
Teoretycznie chiński pomysł nie jest niczym nowym. Przecież już dziś dane na temat naszych zachowań, tego co robimy, z kim się przyjaźnimy, z kim kontaktujemy, co kupujemy online, co oglądamy przetwarzane są przez Facebooka, Google, Instagrama i wiele innych gigantów świata technologii. Jednak chiński rząd poszedł o krok dalej. Oprócz zbierania danych, zamierza wszystkie te informacje na temat zachowań, zwyczajów i kontaktów poszczególnych obywateli poddać ocenie, a następnie na jej podstawie oznaczyć każdego mieszkańca Państwa Środka konkretną wartością, obliczaną według nieznanych publicznie zasad określonych przez rząd.
Co więcej ocena przyznana obywatelowi będzie jawna, po to, żeby wszyscy pozostali Chińczycy widzieli, czy dana osoba jest – według punktacji ustalonej przez rząd – godna zaufania. Przy czym termin “godzien zaufania” będzie niósł w sobie szeroko zakrojone implikacje społeczne w postaci konkretnych uprawnień. Osoby ze zbyt niską wartością “zaufania społecznego” nie dostaną kredytu hipotecznego, pracy tam gdzie by chcieli, nie będą mogli decydować gdzie ich dzieci będą chodzić do szkół, ani czego będą się uczyć.
Taki system już w Chinach istnieje. Na razie uczestnictwo w nim jest dobrowolne, ale do roku 2020 ma stać się obowiązkowe dla każdego obywatela Chin. Zachowanie każdego obywatela, a także każdej osoby prawnej w Chinach (spółki handlowe, firmy, organizacje itp.) zostanie ocenione, a oceniany obiekt będzie odpowiednio zaszeregowany.
Za praktyczną realizację tego projektu od strony technicznej odpowiadają tacy giganci chińskiego internetu jak Tencent, WeChat oraz spółka Sesame Credit powiązana z Alibaba Group. | CHIP