Po naładowaniu baterii albo napełnieniu baku, dron będzie wracał do najbliższej stacji ładowania. Kiedy uzupełni zapasy, będzie mógł obsłużyć kolejne pojazdy. O ile oczywiście będą miały zamontowaną na dachu stację dokującą. Piszemy pojazdy, ponieważ w pomysł Amazonu zakłada, że drony będą mogły obsługiwać nie tylko samochody. Naładują i zatankują także samoloty, motory, pociągi, łodzie, a także… inne drony.
Moda na samochody elektryczne jest wyraźnie widoczna w statystykach. Według danych firmy badawczej Greentech Media, od 2010 do 2015 roku sprzedano w samych Stanach Zjednoczonych 400 tysięcy samochodów z napędem elektrycznym i hybrydowym. Wartość tych zakupów szacowana jest na 15 miliardów dolarów. Według prognoz, już niedługo sprzedaż tego typu pojazdów ma w USA przekroczyć 12 milionów sztuk rocznie.
Obecnie producenci samochodów elektrycznych muszą zmierzyć się z zapotrzebowaniem na energię elektryczną i rozbudową sieci. O ile w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej wygląda to dobrze, to w Polsce i w krajach trzeciego świata infrastruktura tego typu praktycznie nie istnieje albo jest szczątkowa. A pamiętajmy, że wkrótce część właścicieli samochodów elektrycznych pierwszej generacji będzie chciała sprzedać je na rynku wtórnym. Z tego powodu rozwiązanie zaproponowane przez Amazon może być ciekawą alternatywą dla stacjonarnych stacji ładowania. | CHIP