Międzygwiezdny podróżnik wleciał w nasz układ z prędkością ok. 25,4 km/s. Odpowiedź na pytanie, czy mamy tu do czynienia z kometą czy asteroidą poznamy w późniejszym terminie, kiedy naukowcy przetworzą wszystkie dane pomiarowe dotyczące obiektu A/2017 U1. David Farnocchia, naukowiec z działu NASA o nazwie CNEOS (Center for Near-Earth Object Studies) oraz pracownik Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie podsumował odkrycie krótko: “To najbardziej ekstremalna orbita jaką kiedykolwiek widziałem”. dodał też, że “obiekt porusza się bardzo szybko i możemy stwierdzić z pewnością, że jest na drodze do opuszczenia naszego układu słonecznego na zawsze”.
Obiekt nadleciał do naszego układu słonecznego “znad” jego płaszczyzny ekliptyki następnie 2 września “przebił” tę płaszczyznę blisko Słońca (bliżej od orbity Merkurego). 9 września dzięki grawitacji naszej dziennej gwiazdy zmienił kurs, by 14 października minąć Ziemię w odległości ok. 24 miliony kilometrów. Asysta grawitacyjna Słońca znacznie przyśpieszyła A/2017 U1, który z prędkością przekraczającą 44 km/s oddala się obecnie od naszego układu odlatując w kierunku gwiazdozbioru Pegaza.
Dlaczego drobny (w kosmicznej skali) okruch materii jest tak interesujący? Oto bowiem po raz pierwszy znaleźliśmy potwierdzenie hipotezy, że kosmos jest pełen niewielkich obiektów takich jak asteroidy i komety, które grawitacyjnie nie są powiązane z jakimkolwiek układem słonecznym, ale czasem mogą przelatywać przez nasz układ. Dzięki A/2017 U1 udało się to udowodnić. | CHIP