Po pierwsze zaskakująco obficie prezentuje się cały zestaw. Oprócz właściwego headsetu znajdziemy tu jeszcze odłączany mikrofon, 2 kable z elementami sterującymi (jeden dłuższy w oplocie i z klipsem; drugi krótszy, bez oplotu i bez regulacji głośności) z końcówką mini jack, rozgałęziacz z końcówką USB, adapter rozdzielający gniazdo combo na wyjście słuchawkowe i mikrofonowe, dwa wymienne nauszniki z mikrofibry oraz etui. Taki zestaw sprawia, że bez względu na to, czy posiadacie w komputerze wejście combo czy osobne porty audio, czy gracie na pececie czy konsoli, czy słuchacie muzyki na smartfonie lub tablecie – tych słuchawek użyjecie w każdym przypadku. Oczywiście to nie tylko kwestia samego wyposażenia, ale też w dużej mierze zaleta ich konstrukcji. Jedynym minusem wyposażenia jest kabel dedykowany smartfonom, na którym nie znajdziemy suwaka do regulacji głośności, a jedynie możliwość włączenia i zatrzymania utworu.
Konstrukcja i design
Uczciwie przyznaję, nie jestem fanką materiałowych wykończeń sprzętów elektronicznych. Po wyjęciu z pudełka G433 wydały mi się bardzo szorstkie w dotyku i niezbyt atrakcyjne pod kątem wizualnym. Tkanina, którą pokryte są muszle błyskawicznie zbiera z powietrza kurz, pyłki i sierść, a tej ostatniej w moim domu dostatek. W efekcie bardzo trudno utrzymać te słuchawki w czystości, przynajmniej w testowanym przeze mnie kolorze czarnym (dostępne są jeszcze w barwie czerwonej, granatowej i z niebieskim wzorkiem moro). Esteci powinni mocno zastanowić się na zakupem modelu w kolorze czarnym.
Natomiast, jeśli przymkniemy oko na “obicie” słuchawek zauważymy głównie jedną rzecz – one nie wyglądają gamingowo. Nie ma w nich podświetlenia, krzykliwych kolorów, ozdobników i głębokich muszli, po założeniu których wygląda się jak ufoludek. Nie miałam najmniejszego oporu, by używać ich na dworze i jestem pewna, że nikomu z przechodniów nie rzucały się one w oczy. Po prostu odpinamy mikrofon i mamy “zwykłe” słuchawki do słuchania muzyki.
Ergonomia
Pałąk jest regulowany skokowo i podbity od wewnątrz miękką poduszką. Muszle są wewnątrz na tyle spore, że uszy mieszczą się w nich całkowicie. Puszki da się obrócić o 90 st., więc po zsunięciu headsetu na szyję da się je ustawić tak, by nie obijały się niekomfortowo o twarz.
Logitech G433 okazały się bardzo ergonomiczne. Miałam je codziennie na głowie po 5-8 godzin i nie odczuwałam jakiegokolwiek zmęczenia, uwierania czy podwyższonej temperatury wokół uszu. Nie odczuwałam żadnej potrzeby, by je zdjąć. Na długie maratony z graniem jak znalazł.
Jakość dźwięku i oprogramowanie
Zacznijmy od słuchania samej muzyki. Jak na słuchawki za 500 zł jest całkiem nieźle, choć na pewno nie porywająco. G433 brzmią najczyściej przy kawałkach popowych, instrumentalnych, filmowych czy elektronicznych. Gdy tylko w grę zaczynają wchodzić bardziej złożone kompozycje, mocne, gitarowe riffy czy szybkie perkusje, słuchawki zaczynają brzmieć nieczysto, rzężąco. Za tę cenę trudno jednać szukać sprzętu dla audiofilów, więc nie uznaję tego za szczególną wadę. Warto jednak zauważyć, że w tej samej cenie znajdziecie SteelSeries Arctis 5, które nie tylko grają lepiej, ale mają jeszcze lepsze oprogramowanie i podświetlenie.
Jeśli często podróżujecie autobusem czy pociągiem i lubicie posłuchać głośniej muzyki, to uprzedzam, że G433 przepuszczają sporo dźwięków na zewnątrz. Dla osób siedzących obok Was może być to irytujące. Za to separacja odgłosów otoczenia jest niezła i z powodzeniem da się dzięki temu headsetowi odciąć od świata.
Podpinając G433 do komputera przez złącze USB zyskujemy dwie rzeczy. Po pierwsze oprogramowanie, które sprowadza się do predefiniowanych lub własnych ustawień korektora. Wśród tych pierwszych znajdziemy ustawienia do gier MOBA, FPS, czy model najbardziej płaski. Znajdziemy tu także opcję dopasowania głośności poszczególnych kanałów w systemie DTS i skorzystania z jednego z kilku trybów dźwięku przestrzennego (DTS 7.1, First Person Shooter, Logitech Signature Studio). Ustawienia profili możemy zapisać, by przełączały się automatycznie po zmianie aplikacji czy gry.
Po drugie zaś otrzymujemy obsługę systemowego dźwięku przestrzennego 7.1. Sprawia on, że w zasadzie w każdej grze zyskujemy nie tylko znacznie większy poziom immersji, ale też nieco przewagi. W strzelankach pokroju Overwatch czy CS:Go od razu da się usłyszeć, skąd padają strzały, w wyścigach będziecie słyszeć, z której strony zajeżdża przeciwnik. Natomiast grając w RPG typu “Fallout 4” czy “Wiedźmina 3” usłyszycie otaczający Was zewsząd dźwięk wirtualnej przyrody i docenicie muzyczną ścieżkę dźwiękową. WPrzesiadając się ze zwykłych słuchawek na jakiekolwiek inne, które zapewniają dźwięk przestrzenny różnice zauważycie nawet w tych fragmentach gry, w których jedynie rozmawiacie ze stojącą obok postacią. Jej głos dobiegać będzie z tej strony, w którą jesteście zwróceni.
Na PS4 grało mi się w nich wybornie na przykład w “Uncharted: Zaginione Dziedzictwo”. I o ile podczas słuchania muzyki do G433 można mieć nieco zastrzeżeń, to w przypadku gier nie znalazłam nic, co można by im zarzucić.
Mikrofon możemy odczepić, gdy z niego nie korzystamy. Nie mam też zastrzeżeń do działania mikrofonu. Przekazuje on czysty, niezniekształcony głos z czego powinny ucieszyć się osoby streamujące gry i zwolennicy gier multiplayer z czatem głosowym. Pod tym względem Logitech G433 wypada lepiej od wspomnianych już Arctisów 5.
Specyfikacja
Logitech G433 | |
Wymiary | 172 x 81,7 x 182 mm |
Waga | 259 g (bez kabla) |
Długość kabla | 2 m (do PC), 1,5 m (do smartfonów) |
Membrana | 40 mm |
Pasmo przenoszenia | 20 Hz – 20 kHz |
Impedancja | 32 Omy |
Czułość | 107 dB przy 1 kHz SPL 30 mW/1 cm |
Mikrofon | Jednokierunkowy, pojemnościowy |
Pasmo przenoszenia mikrofonu | 100 Hz – 10 kHz |
Kompatybilność | PC, PS4, Xbox One, Nintendo Switch, smartfony, tablety |
Podświetlenie | Brak |