Wypłaty oparte są na kryptowalucie steem, którą można wymienić na dolary albo inne kryptowaluty za pomocą działających w sieci giełd. Co ciekawe, okazuje się, że założenia twórców się sprawdzają. W portalu wytworzyła się społeczność, która tworzy wartościowe treści i premiuje pozytywne komentarze. Wszystko dzięki dodatkowej motywacji finansowej – każdemu zależy na tym, aby być lubianym. Co za tym idzie, mało kto decyduje się nadwyrężać swoją reputację złośliwym komentarzem, czy zwykłym trollingiem.
Serwis jest popularny także poza St. Zjednoczonymi, w których powstał. Jeden z najaktywniejszych użytkowników z Afryki zarobił w ciągu kilku miesięcy równowartość ponad 41 tysięcy dolarów. Steemit pod względem treści nie różni się od innych serwisów społecznościowych. Jego użytkownicy prowadzą blogi tematyczne o podróżach, fotografii, sztuce, a nawet ekonomii. W ten sposób budują społeczność, która zapewnia im nie tylko rozpoznawalność, ale również pieniądze. Z tą różnicą, że zamiast zarabiać na reklamach, otrzymują zapłatę w wirtualnej walucie za publikowane treści. Jordan Simons w ten sposób sfinansował sobie podróż dookoła świata.
He gets paid to travel the world and Now He's On #Steemit!
Meet @thelifeofjord https://t.co/DaP8VCTcAd #steem #travel #community pic.twitter.com/tJhFEhTXD3— steemit (@steemit) October 5, 2017
Steemit to kolejny przykład ekonomii dzielenia się. Trudno orzec, czy serwis zyska większą popularność. Do tej pory zarejestrowało się około 350 tysięcy użytkowników. Warto jednak zwrócić na niego uwagę ze względu na nietypowy sposób działania. Kryptowaluta nazwana steem jest ściśle związana z portalem. 75 proc. nowych monet trafia do puli nagród i, w przeciwieństwie do bitcoina, “wydobywanie” steemów opłaca się tak samo komuś, kto założył konto pół roku temu, jak i tej osobie, która dopiero zaczyna przygodę z serwisem. Dodajmy, że powstaje także polska nakładka na Steemit. W piątek rano po wielu publikacjach w mediach, serwery Steemit nie wytrzymały zainteresowania. | CHIP