Z drugiej strony administracja Trumpa i Republikanie, którzy w większości są za usunięciem wspomnianych przepisów dotyczących neutralności sieci forsują swoje stanowisko jako projekt przywrócenia wolności internetu (Internet Freedom Order). Zgodnie z oświadczeniem przewodniczącego FCC (Federal Communication Commission) Ajita Pai’ego, autora wspomnianego projektu, obowiązujące zapisy dotyczące neutralności sieci to wynik poddania się FCC naciskom ze strony administracji prezydenta Obamy. Wprowadzone regulacje zdaniem Pai’ego hamują inwestycje w budowę i rozwój sieci szerokopasmowych oraz blokują innowacje w tym zakresie.
Łatwo zauważyć, że obie strony posługują się szeroko wachlarzem słów-kluczy takich jak “wolność”, “prawa obywatelskie”, “wolny rynek”, “wolność słowa” itp. Problem w tym, że używają ich w odmiennych kontekstach. Obrońcy zapisów o neutralności sieci obawiają się, że złagodzenie rozwiązań wprowadzonych przez administrację Obamy zwiększy nierówności społeczne nie tylko w świecie rzeczywistym, ale i w cyberprzestrzeni. Z kolei forsujący pomysł zniesienia zapisów o neutralności sieci wykazują, że są one hamulcem rozwojowym dla przedsiębiorczości i innowacji. A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Głosowanie nad projektem Internet Freedom Order, czyli faktycznym zniesieniem neutralności sieci już 14 grudnia w amerykańskim Kongresie. | CHIP.