Wygląd i ergonomia
Razer Lancehead to myszka idealnie symetryczna, co oznacza, że będzie ona perfekcyjnie leżeć zarówno pod dłonią gracza prawo jak i leworęcznego. Jednobryłowy panel górny wykonany został z chłodnego, dość śliskiego plastiku, który fakturą i kolorem przypomina grafit. Nie brudzi się on i nie palcuje. Trudno też będzie go zarysować.
Obydwa boki myszy pokryte są czarną gumą przywodzącą na myśl rybie skrzela. Ich tył zakończony jest błyszczącym, czarnym tworzywem. Tu muszę od razu nadmienić, że ta pasiasta faktura gumek przez cały czas testów jakoś mnie drażniła – to uczucie przypominało mi przejeżdżanie kciukiem po ostrzach maszynki do golenia. Rzecz jasna nie było to aż tak bolesne, ale na pewno wywoływało dyskomfort.
Z każdej strony myszy znajdziemy po dwa przyciski boczne, co w połączeniu z lewym i prawym przyciskiem myszy, przełącznikami DPI oraz scrollem daje łącznie dziewięć klawiszy.
Przód myszki jest dość efektowny – producent umieścił na nim dwa plastikowe grille przypominające wloty powietrza chłodzącego w sportowym bolidzie. Kółko zostało zaś pokryte gumą o fakturze pasków złożonych z niewielkich trójkątów. Potrafią one nieco drapać w palec, ale można się do tego przyzwyczaić.
Dobry poślizg gwarantują trzy ślizgacze. Poza laserowym sensorem spód myszy kryje w sobie ciekawostkę. Pod wyjmowaną przykrywką znalazło się miejsce na dongle USB. To drobiazg, który docenią głównie osoby dużo się przemieszczające. Dzięki możliwości sprawnego spakowania tego niewielkiego, ale jakże istotnego elementu, do wnętrza myszy maleje ryzyko zgubienia komponentu.
Od pierwszego kontaktu mysz dobrze dopasowała się do mojej dłoni zarówno pod kątem średnich rozmiarów jak i optymalnej wysokości grzbietu (3,8 cm). Urządzenie lekko przesuwało się po materiałowej podkładce, a gumowe boki gwarantowały perfekcyjność ruchów. Nieco gorzej oceniam plastikową obudowę, po której przy szybkich przesunięciach ślizgał mi się palec wskazujący i środkowy. Gdyby nie ten drobiazg oraz wspomniane już gumowe boczki byłoby naprawdę perfekcyjnie.
Boczne przyciski okazały się dość twarde – ich użycie wymaga konkretnej siły. Ma to swoje wady i zalety – z jednej bowiem strony przy dłuższym posiedzeniu odczuwa się przez to pewne zmęczenie kciuka, z drugiej zaś zapobiega to przypadkowym kliknięciom. Pod przyciskami kryją się przełączniki Omron o żywotności 50 milionów kliknięć.
Wyposażenie i czas pracy baterii
W pudełku Razer Lancehead znajdziemy jeszcze jeden interesujący drobiazg. Jest to adapter dongle USB, który pozwala nam zwiększyć zasięg łączności bezprzewodowej. Jeśli mamy komputer stacjonarny schowany pod biurkiem czy w zabudowie salonowej możemy podłączyć do niego kabel USB, a następnie adapter z donglem zamiast podpinać dongle bezpośrednio w porcie USB schowanym w trudno dostępnym miejscu.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by używać myszki w sposób przewodowy, choć podpięcie kabla do gryzonia wymaga nieco wprawy – port micro USB ukryty został głęboko, niemal pod samym scrollem. I tu dochodzimy do kwestii, która na pewno Was interesuje, czyli czasu pracy baterii.
Niestety nie jest dobrze. Według producenta naładowany do pełna akumulator powinien wystarczyć na dobę ciągłej pracy. W praktyce mysz musiałam ładować ponownie po około 14-16 godzinach, a więc średnio co drugi dzień. Wpływ na zużycie baterii ma przede wszystkim podświetlenie – jeśli zamierzacie z niego korzystać to najwygodniej będzie po prostu pracować na kablu, zwłaszcza, że mysz informuje o stopniu swojego rozładowania jedynie krótkotrwałym migotaniem, które łatwo przegapić. By sprawdzić dokładnie przewidywany czas pracy myszki należy zajrzeć do opcji w oprogramowaniu – szkoda, że producent nie pomyślał, by dane te wyświetlały się chociażby po najechaniu na ikonkę softu w zasobniku systemowym.
Podświetlenie
Mysz posiada czterostrefowe podświetlenie w pełnym spektrum RGB (16,8 mln kolorów). Iluminacją objęty jest scroll, logotyp producenta umieszczony w dolnej części grzbietu oraz linia lewego i prawego boku tuż pod przyciskami.
Myszka jest kompatybilna z autorską technologią Razera – Chroma. Pozwala ona na zastosowanie zaawansowanych efektów oświetleniowych. Możemy chociażby sprawić, by na lewej bocznej linii podświetlała się tylko połowa paska w wybranym kolorze, a na scroll wrzucić jedną z dynamicznych animacji.
Podświetlenie możemy też wykorzystać w wybranych grach i oprogramowaniu. Przykładowo w “Warframe” każdy cios przyjęty od przeciwnika poskutkuje czerwonym rozbłyskiem na myszce, a w przypadku “Overwatch” uzyskamy odmienną kolorystykę w zależności od bohatera, którym gramy. To jeszcze nie ten poziom zaawansowania co w przypadku technologii SteelSeries – powiedziałabym, że raczej jest to czysta kosmetyka niż coś co pozwoli uzyskać przewagę w grze.
Sensor i oprogramowanie
Mysz wyposażono w laserowy sensor optyczny 5G, który oferuje rozdzielczość na poziomie od 100 do aż 16000 DPI oraz szybkość śledzenia z prędkością 210 cali na sekundę (IPS).
Z poziomu oprogramowania możemy zapamiętać pięć najczęściej przez nas wykorzystywanych ustawień DPI, które przełączamy następnie jednym z dwóch przycisków pod scrollem. Zmienimy tu także poziom akceleracji czy częstotliwości przesyłania sygnału.
Fani personalizowania myszy pod rodzaj wykonywanej pracy będą bardzo zadowoleni. Razer Lancehead obsługuje skróty klawiaturowe, makra, funkcje multimedialne, i polecenia systemu Windows. Co istotne dzięki temu, że mysz wyposażono we wbudowaną pamięć zapisane przez Was profile będą działały częściowo także na innym komputerze, który nie ma dostępu do sieci czy oprogramowania producenta. Dlaczego tylko częściowo? Niektóre funkcje takie jak skróty do aplikacji, funkcje systemowe czy poziomy DPI będą wczytane dopiero po instalacji oprogramowania. Jest to więc jeszcze nie do końca udane rozwiązanie.
A jak z jakością sygnału bezprzewodowego? W naszych domach pojawia się coraz więcej urządzeń obsługujących sieć, co może wpływać na zakłócenia w transmisji. Razer rozwiązał jednak wzorowo ten problem dzięki technologii Adaptive Frequency Technology (AFT), która sprawia, że mysz potrafi wykryć ryzyko interferencji fal i samodzielnie przełączyć się z popularnego pasma 2,4 GHz na pasmo sąsiednie. W efekcie ani razu nie zauważyłam, by mysz w trybie bezprzewodowym działała gorzej niż w przypadku połączenia kablowego.
Testy w programie Enotus Mouse wykazały, że specyfikacja podana przez producenta odpowiada fizycznym możliwościom myszy. Zaimplementowany tu sensor laserowy to górna półka obecnie dostępnych na rynku i zdecydowanie osiągi myszki nie powinny nikogo zawieść.
Nie odnotowałam też zjawiska jitteringu, choć od 9000 punktów DPI miałam wrażenie, że występuje lekka predykcja czyli przyciąganie kątowe. Tak wysokich częstotliwości w praktyce jednak praktycznie się nie używa, więc to odkrycie nie jest szczególnie istotne.
Wrażenia z użytkowania i podsumowanie
Razer Lanchead pod każdym względem udowadnia, że wysoka cena produktu (około 480 zł) idzie w parze z wysoką jakością. Mysz jest ergonomiczna, szybka i precyzyjna, przez co idealnie nadaje się do sieciowych rozgrywek w strzelanki pokroju CS:GO czy gry MOBA takie jak Dota 2 czy League of Legends. Technologia AFT sprawia, że fani bezprzewodowych rozwiązań nie będą musieli już chodzić na żadne kompromisy. No, prawie żadne, bo jednak kilkanaście godzin pracy na jednym ładowaniu to trochę za krótko, by mówić tu o całkowitej wygodzie.
Sprawdź aktualną cenę Razer Lanchead w sklepach internetowych.
Specyfikacja techniczna według danych producenta
Razer Lancehead | |
Wymiary | 38 x 71 x 117 mm |
Waga | 111 g |
Rodzaj | Bezprzewodowa |
Żywotność akumulatora | 24h przy podświetleniu |
Sensor | Laserowy |
Rozdzielczość | 100-16 000 DPI |
Maksymalne przyspieszenie | 50G |
Częstotliwość odświeżania | 1000 Hz |
Podświetlenie | czterostrefowe RGB |
Wytrzymałość | 50 mln kliknięć |