Vivo mocno interesuje się biometryką. Latem jako pierwsze zaprezentowało działający prototyp skanera linii papilarnych, wbudowany w ekran. W najnowszym flagowcu – V7+ – znajdziemy z kolei nie tylko bezramkowy ekran 18:9, ale też 24-megapikselowy aparat do selfie, odblokowywanie telefonu przez rozpoznawanie twarzy i tryb pracy w dwóch oknach równocześnie. Chyba nie muszę dodawać, że stosunek jakości urządzenia do jego ceny jest równie dobry jak w przypadku Xiaomi? Za V7+ z 8-rdzeniowym procesorem Qualcommu i 4GB RAM-u w Indiach trzeba zapłacić równowartość 1200 złotych. Jeśli taki sprzęt trafiłby do Polski w podobnej cenie, z pewnością cieszyłby się sporym zainteresowaniem.
Jeszcze w drugim kwartale tego roku z raportu Counterpoint Market Monitor wynikało, że Vivo ustępuje globalnie tylko czterem producentom smartfonów: Samsungowi, Apple, Huawei i OPPO. Najnowszy raport IDC za trzeci kwartał wskazuje, że na piątym miejscu jest już Xiaomi, czyli Vivo wypadło poza top 5. Nie zmienia to jednak faktu, że chińska firma to mocny gracz, nawet jeżeli do tej pory skupiała się głównie na Azji. W Chinach producent kontroluje 16,4% rynku, co daje mu trzecią pozycję – za Oppo (18,8%) i Huawei (19,4%). | CHIP