Skąd jednak wzięło się rozróżnienie na sport i e-sport? Obie dziedziny łączy element rywalizacji, a także przekraczanie swoich ograniczeń. Nawet jeśli walczymy sami ze sobą, próbując pobić własny rekord biegnąc na danym dystansie, to te elementy występują, pomimo, że nie mamy innego przeciwnika niż my sami. W każdym sporcie – i wyjątkiem nie są tu sporty elektroniczne – jedynym sposobem na odniesienie sukcesu jest poprawianie własnych wyników z każdym kolejnym podejściem.
Wyścigi dronów są ciekawym przypadkiem. Zazwyczaj to orędownicy sportów tradycyjnych obruszają się na zaliczanie do dyscyplin sportowych rozgrywek takich jak “Dota 2” czy “StarCraft”. Tym razem to gracze stwierdzili, że wyścigów dronów nie powinno się zaliczać do e-sportu. Muszę powiedzieć, że trochę mnie to zaskoczyło. Granica na pewno jest płynna. Istnieją w końcu symulatory, w których możemy się ścigać wirtualnymi dronami.
Za tym, że wyścigi dronów powinny być traktowane na równi ze sportami tradycyjnymi przemawia argument, że tego typu zawody były organizowane na długo przed upowszechnieniem się pojęcia e-sportu. Często przywołuje się też przykład szachów. I nie bez podstawy. Większość gier e-sportowych została zaprojektowana w oparciu o gry planszowe i ma z nimi bardzo dużo wspólnego. Najlepiej to widać zapewne na przykładzie gier turowych, ale także strategie czasu rzeczywistego oraz gry z gatunku MOBA bardzo dużo z nich czerpią.
A Waszym zdaniem wyścigi dronów można zaliczyć bardziej do e-sportu czy sportu tradycyjnego? | CHIP