Sprawa dotyczy bowiem spowalniania starszych modeli iPhone’ów, do czego Apple przyznało się kilka dni temu. Producent ma jednak ciekawe wyjaśnienie tych praktyk. Chodzi bowiem o baterię. Jak wszyscy wiemy od samego początku dekadę temu, smartfony Apple’a mają niewymienną baterię. Rozwiązanie w 2007 roku krytykowane, dziś jest właściwie standardem.
Rodzi ono jednak pewien problem. Otóż baterie z czasem się zużywają. Chemiczne ogniwa tracą pojemność i nic z tym zrobić się nie da. A ponieważ nawet starsze iPhone’y dysponują niezłą mocą obliczeniową, to firma z Cupertino zdecydowała, że będzie programowo spowalniała starsze telefony, by poprzez niższe częstotliwości pracy niejako zrekompensować użytkownikom utratę chemicznej pojemności baterii. I to właśnie na ten proceder, który trwa od dość dawna (przynajmniej rok dotyczy on iPhone’a 6, 6S oraz 6SE, a ostatnio także 7), i do niedawna był ukrywany przed użytkownikami, jest najbardziej istotną częścią pozwu.
Pozywający Apple’a klienci twierdzą, że jest to działanie na niekorzyść użytkownika. Domagają się: wymiany telefonów na nowe, rekompensaty za to, że użytkownik otrzymał nie to, za co płacił i nowych baterii.
Przyznajemy, że praktyka Apple’a wydaje się co najmniej zastanawiająca. Spowolnienie iPhone’ów 7 wkrótce po premierze modeli 8 oraz X wygląda trochę jakby chciano pokazać jak doskonały jest nowy smartfon i jak bardzo silna jest potrzeba wymiany starego. Gdyby podobna cecha była opcjonalna zapewne nie wzbudziłaby tyle kontrowersji. | CHIP