– Dzieci nie spędzają już razem czasu podczas przerw. Siedzą jedynie w towarzystwie swoich smartfonów, co z punku widzenia edukacji jest dużym problemem – tłumaczy minister edukacji. Wcześniej jego zdanie podzieli także prezydent Emmanuel Macron w swojej kampanii wyborczej.
Na poparcie swojej tezy Jean-Michel Blanquer podaje wyniki badań przeprowadzonych w London School of Economics, które mówią o tym, że uczniowie nie korzystający w szkołach z komórek osiągają lepsze o 6,4% wyniki w nauce w stosunku do swoich rówieśników z placówek, gdzie smartfony są dozwolone.
–Odkryliśmy, że nie tylko rośnie ogólny poziom wyników w szkole, ale też że szczególnie poprawiają się rezultaty uczniów pochodzących z biednych rodzin, bądź mających wcześniej wyjątkowo mizerne wyniki w nauce – wyjaśniają pomysłodawcy badania.
Zakaz używania telefonów w szkołach powinien też zminimalizować problem cyberprzemocy – dzieci nie będą nagrywać upokarzających filmów i wrzucać ich do sieci, czy robić zdjęć z ukrycia i szantażować swoich znajomych.
Nowe przepisy nie zostały jeszcze doprecyzowane. Wciąż nie wiadomo w jaki sposób szkoły powinny egzekwować zasadę. Dyrekcje placówek denerwują się, bo będą musiały najpewniej zapewnić wszystkim uczniom szafki do przechowywania smartfonów pod kluczem. Nauczyciele z kolei martwią się, że będą musieli przeszukiwać swoich uczniów, co może pogłębić dystans między nimi i prowadzić do konfliktów. Rodzice z kolei mają wątpliwości czy szkoły będą w stanie należycie zaopiekować się sprzętem elektronicznym i obawiają się, że w razie nagłych wypadków nie będą mieli kontaktu z dzieckiem.
Minister edukacji wydaje się bagatelizować ten problem: – Przed posiedzeniami rady ministrów wszyscy zostawiamy swoje telefony w szafkach. Wydaje mi się, że to czynność wykonywalna dla każdej grupy ludzi, w tym – dla uczniów – komentuje.
We Francji 92% dzieci w wieku 12-17 lat posiada własny telefon komórkowy. | CHIP