Najpierw sieć neuronowa Google trenowała na 15 tysiącach przeanalizowanych przez naukowców sygnałów. Sztuczna inteligencja zidentyfikowała w 96 procentach przypadków prawdziwe planety. Tak przygotowany program dostał trudniejsze zadanie przeskanowania słabszych sygnałów pochodzących z 670 układów planetarnych. SI typowała miejsca, w których mogą znajdować się dodatkowe planety. W wielu przypadkach się myliła, jednak pozwoliło to ograniczyć liczbę danych do przeanalizowania przez naukowców.
Astronomowie porównują działanie algorytmów Google do poszukiwania złota w piasku. Jeśli mamy dostęp do lepszego sita, to zostanie w nim więcej kamieni, ale też i nie przeoczymy samorodków. W podobny sposób sztuczna inteligencja przesiewa ogromne zbiory danych, których naukowcy sami nie byliby w stanie przeanalizować. Zawężając zakres poszukiwań, astronomowie w efekcie odkryli planetę, którą wcześniej sami przeoczyli. | CHIP