W liście miały się m.in. znaleźć doniesienia o tym, że w Uberze stworzony został dział, który zajmował się pozyskiwaniem danych o konkurencji. Firma między innymi uruchomiła program, który cały czas pobierał dane z serwisów konkurencji. Według Jacobsa, wykorzystywano też podsłuchy i przekupywano pracowników innych korporacji przewozowych. Trafiały one potem na biurko ówczesnego prezesa Ubera, Travisa Kalanicka.
Firma zatrudniała tajnych agentów, którzy zbierali informacje na temat taksówkarzy oraz lokalnych polityków. Agenci, działając pod przykryciem, jeździli taksówkami w pobliżu miejsc, gdzie zbierali się inni taksówkarze. Wykorzystywali też swoje kontakty z lokalną policją i urzędnikami.
29 listopada główny prawnik Ubera, Tony West, napisał list do pracowników odnosząc się do oskarżeń zawartych w piśmie Jacobsa. Podkreślił, że opisane zachowania są nieakceptowalne w Uberze.
— Nie musimy zajmować się konkurencją, aby zdobyć przewagę na rynku. Jesteśmy w stanie z nimi wygrać bez tego typu działań, ponieważ jesteśmy lepsi, mamy lepszą technologię i pomysły, a także najlepszych ludzi. Kropka.
Sąd przesunął rozprawę do lutego 2018 roku, aby dać firmie Waymo więcej czasu na przestudiowanie zeznań Jacobsa i informacji, jakie pojawiły się w liście napisanym przez jego prawnika. Wcześniej ekspert od bezpieczeństwa pracujący dla Ubera, Ed Russo zeznał, że Kalanick spotkał się potajemnie z byłym pracownikiem Waymo, Anthonym Levandowskim. Miał on wynieść z firmy 14 tysięcy poufnych dokumentów. | CHIP