Tak, jak wspomniałem we wcześniejszych tekstach, L6190 służy u mnie jako drukarka biurową i trochę uzupełnia pracę P800. Wbrew pozorom, w pracy freelancera, drukowanie i skanowanie dokumentów, czyli typowa praca biurowa, to codzienność, mimo że teoretycznie moja praca w znakomitej większości to wciskanie spustu migawki. Papierologii jest jednak sporo.
W czasie testów, bardzo doceniłem L6190. Przede wszystkim bardzo spodobał mi się skaner z podajnikiem. Teraz, zamiast podnosić klapę skanera, wystarczy że włożę dokumenty do podajnika, a urządzenie zrobi resztę. Skanowanie co miesiąc kilkudziesięciu faktur było prawdziwą udręką. Księgowa zawsze upominała mnie, żebym wcześniej wysyłał dokumenty do rozliczenia, a ja konsekwentnie co miesiąc, odwlekałem ten moment. Tu L6190 robi kawał świetnej roboty, choć trochę szkoda, że nie radzi sobie z paragonami ze stacji benzynowych.
Kolejnym atutem drukarki jest system stałego zasilania i wręcz ogromna pojemność zbiorników. Nie dość, że tusz jest tani jak barszcz, to dolewanie go, będzie jak sądzę rzadkością. Po napełnieniu, w drukarce jest prawie 350 ml tuszu. W porównaniu kartridżami to ogromna pojemność. Nie dość więc, że oszczędzam pieniądze, to jeszcze czas.
Pracując z L6190 doceniłem też jakość druku i jego szybkość. Na wydrukach nie widać przebiegów głowicy, nawet drukując z dużą prędkością. Do tego, od wciśnięcia przycisku „drukuj” do pojawienia się dokumentu, mija kilka sekund. Wiele drukarek, z których korzystałem do tej pory, startowało bardzo długo, co było niesamowicie irytujące (przyznam, że często drukuję różne rzeczy w ostatniej chwili).
Drukarka ma również kilka ciekawych funkcji, które rzeczywiście się przydają. Skanując faktury ze stacji benzynowych, korzystałem z opcji skanowania do komputera, klikając jedynie na dotykowy ekran – wszystko robiłem z poziomu interfejsu drukarki. Nie miałem również problemów z drukiem z telefonu i drugiego komputera, korzystając z usługi AirPrint. Z mojego doświadczenia wynika, że w inne drukarki bywają kapryśne, jeśli chodzi o druk bezprzewodowy – W L6190, wszystko szło naprawdę szybko i bez problemów.
Tak, jak wspomniałem – L6190 po prostu ułatwiła moją pracę, a mniej pracy, to więcej czasu na kolejne zdjęcia czy relaks. A jeśli dodamy do tego fakt, że testowany Epson jest śmiesznie tani w eksploatacji, dostajemy produkt, który na pewno spełnia naprawdę wygórowane wymagania. I nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że drukarka zostaje u mnie!
Autor: Jakub Kaźmierczyk
Komentarz CHIP-a:
Jakub Kaźmierczyk testował drukarkę EcoTank ITS L6190 – najdroższy model spośród nowych drukarek Epsona, wyposażony m.in. w duży podajnik na 250 kartek A4 oraz podajnik oryginałów dla skanera. Do tego urządzenia praktycznie nie było zastrzeżeń. Urządzenie jest dostarczane z dwoma kompletami atramentów (łącznie 8 buteleczek). Mimo obaw Czytelnika, napełnianie drukarki okazało się proste i wręcz automatyczne, bez ryzyka poplamienia siebie i czegokolwiek wokół. Przy intensywnej eksploatacji plusem okazuje się duża pojemność buteleczek (niskie koszty) oraz brak konieczności częstej wymiany kartridżów (wygoda). Czytelnik zwrócił uwagę m.in. na łatwy proces kalibracji drukarki, możliwość druku z systemu macOS bez konieczności instalacji sterowników, zamknięty podajnik, dzięki któremu papier się nie kurzy, wygodny panel sterujący z ekranem dotykowym, automatyczny druk dwustronny, automatyczny podajnik oryginałów dla skanera. Z pozytywnym skutkiem wypróbował również druk przez AirPrint, przy użyciu mobilnej aplikacji Epson iPrint, z wykorzystaniem funkcji Email Print, a także skanowanie do chmury. To również przypadek, gdy drukarka jest podłączona jednocześnie przez USB do komputera (szybki druk dużych zadań), a także przez Wi-Fi (możliwość druku mobilnego i zdalnego). | Grzegorz Łukasik