Robot Cache będzie cyfrowym sklepem, opartym, a jakże, na technologii blockchain. Każdą grę z tego źródła będzie można odsprzedać innemu użytkownikowi. Ale są warunki. Po pierwsze, nie otrzymamy zapłaty w takiej walucie, w jakiej kupiliśmy produkt, ale w kryptowalucie IRON (stworzonej na bazie ethereum). Po drugie, dochód z odsprzedaży będzie relatywnie niski, 70% otrzyma z powrotem wydawca gry, a sprzedający resztę. Co ciekawe, twórcy sklepu umożliwią użytkownikom wydobywanie kryptowaluty IRON. A za IRON-y klienci będą potem kupowali gry w Robot Cache. Pojawią się także programy lojalnościowe – im więcej produkcji kupimy, tym więcej zarobimy kryptopieniędzy.
I to nie wszystko. Cały system jest bardzo łaskawy dla wydawców, ponieważ przy transakcjach otrzymają oni aż 95% kwoty, wpłacanej przez klienta. Robot Cache zabierze im tylko 5% w ramach prowizji. Dla porównania Valve na Steamie potrąca 30%.
Zatem wygląda na to, że skorzystają i wydawcy, i gracze, a być może także rynek kryptowalut, który od Nowego Roku przeżywa wyraźny kryzys. Sukces platformy będzie jednak zależał przede wszystkim od liczby wysokobudżetowych gier, które będą na niej oferowane. Poza Steamem, EA ma przecież swój Origin, a Ubisoft – uPlay. Gry niezależne znajdują swoją niszę na GOG.com. Konkurencja jest spora, ale pomysł odsprzedawania gier i kupowania ich za kryptowaluty jest niewątpliwym atutem Robot Cache. Sklep powinien wystartować między kwietniem a czerwcem, więc do tego czasu warto pomyśleć o wyposażeniu swojego komputera w dobrą kartę graficzną do kopania IRON-ów, np. ASUS-a ROG RX 580 albo ZOTAC-a GeForce GTX 1060. | CHIP