Ekstremalna smukłość
Pierwsze co od razu rzuca się w oczy to bardzo cienki profil telewizora. Ekran ma na brzegach zaledwie 5 mm grubości, a u dołu obudowy obudowy rozszerza się do 4,8 cm. Takiej smukłości nie jest w stanie osiągnąć żaden telewizor LED czy LCD. Z ledwością byłam w stanie umieścić na krawędzi telewizora zwykły ołówek – to powinno wam odpowiednio uzmysłowić grubość tego panelu.
Ekran obiega 1-centymetrowa czarna ramka, która dzięki technologii OLED kompletnie zlewa się z czernią wyświetlaną na ekranie, sprawiając iluzję bezramkowości (oczywiście tylko przy ciemnych scenach). Pomijając smukły profil i wykonanie panelu telewizor z wyglądu bardzo przypomina model LG 65SJ850V, który miałam okazję niedawno testować. Mamy tu zatem tę samą, wygiętą podstawkę o szerokości 80 cm, która pokryta jest srebrnym aluminium. Ten sam materiał zdobi też cały tylny panel, choć dolna część skrywająca w sobie elektronikę pokryta jest białym, matowym tworzywem.
Telewizor ma wymiary 145 cm x 83 x 4,8 cm i stoi na podstawce nieco pewniej niż model SJ850V. Mimo to nie zalecałabym go rodzinom z małymi dziećmi, gdyż lekki dotyk wprawia całą konstrukcję w przyprawiające o palpitację serca chybotanie. Dla pewności lepiej go po prostu zawiesić na ścianie (standard VESA 300×200). Dzięki eleganckim wykończeniom i cienkiemu panelowi 65B7V na pewno nie zdominuje wystroju żadnego wnętrza, mimo dużej powierzchni ekranu.
Jeśli chodzi o liczbę złączy to również nikt nie powinien być zawiedziony: cztery porty HDMI, trzy porty USB, port LAN, wyjście słuchawkowe i optyczne, dwa gniazda antenowe oraz gniazdo PCMCIA. Na pokładzie znajdziemy też moduł Wi-Fi 802.11ac.
Wygodny pilot
Do obsługi LG 65B7V wykorzystano tego samego pilota, co w ubiegłorocznych modelach telewizorów LG. Największymi zaletami tego niedużego akcesorium jest wbudowany akcelerometr, który znacząco ułatwia sterowanie kursorem po ekranie przy użyciu ruchów dłonią.
Pilot jest w połowie długości wyprofilowany dzięki czemu dobrze leży w ręce. Scroll pokryty miękką gumą ułatwia przewijanie stron internetowych, multimediów czy treści serwisów VOD. Kolejną zaletą kontrolera jest przycisk do głosowego wyszukiwania. Wystarczy go kliknąć, a następnie wypowiedzieć np. tytuł filmu czy jakąkolwiek frazę, by system przeszukał wszystkie możliwe opcje. Jeśli znajdzie film na Netflixie czy innym używanym przez nas serwisie VOD to od razu go zaproponuje, a jeśli nie, to przekaże frazę do wyszukiwarki internetowej. Telewizor nie ma przy tym problemu z rozpoznawaniem polskiego języka, choć przy anglojęzycznych tytułach może się nieco pogubić.
Kolejną zaletą, która ucieszy wszystkich kinomanów jest obecność dwóch przycisków uruchamiających odpowiednio aplikację Netflix i Amazon Prime Video. Połączenie z funkcją szybkiego startu telewizora sprawia, że za każdym razem gdy naszła mnie ochota obejrzeć jakiś film od mojej ulubionej biblioteki dzieliły mnie tylko 4 sekundy. Pilot obsługuje także skróty do innych aplikacji, wystarczy przydzielić im odpowiedni numer na klawiaturze numerycznej.
Uczta dla oczu
Konwencjonalny telewizor LED jest w stanie wyświetlić 17 milionów kolorów. LG OLED może ich wyświetlić miliard. Tylko matryce OLED-owe zapewnią nieskończony współczynnik kontrastu, który objawia się idealną, pozbawioną jakiegokolwiek światła czernią. Na zdjęciach trudno to dobrze zobrazować, ale zobaczcie tylko jak na poniższej fotografii czerń obrazu ma się do czarnych przedmiotów umieszczonych poniżej – głowa figurki Lorda Vadera niemal stapia się z tłem panelu.
Za dnia będziecie mieli wrażenie, że wszystkie kolorowe elementy będą ostre jak żyletka, a wieczorem, przy zgaszonym świetle poczujecie się jak w kinie – taki pozbawiony czarnych ramek obraz jest prawdziwą ucztą dla oczu i to z dowolnego kąta widzenia. Nie znajdziecie tu żadnego uchybienia – efektu cloudingu, przebarwień, złego odzwierciedlenia barw, smużenia. Żaden telewizor nie zapewni Wam lepszych wrażeń wizualnych zakładając oczywiście, że mówimy tu wyłącznie o materiałach źródłowych w jakości 4K.
Z obrazami w jakości SD jest już różnie, choć LG wyposażyło swój sprzęt w technologię “podbijania rozdzielczości”. Efekt jej działania jest jednak przeciętny, o czym przekonałam się oglądając na Netflixie serial “Przyjaciele” z lat ’90. Telewizor nie usunął charakterystycznego ziarna, ale też z drugiej strony nie było to mocno uciążliwe z odległości 2,5 metra od ekranu. Jeśli planujecie oglądać obraz z bliższej odległości musicie nastawić się na to, że rozdzielczość mniejsza niż Full HD na ekranie 4K wyglądać będzie nie najlepiej.
LG 65B7V obsługuje wszystkie możliwe standardy HDR łącznie z Dolby Vision, który gwarantuje najwyższą jakość obrazu. Na Netflixie znajdziemy już sporo filmów i seriali, które wspierają ten format i przyznam szczerze, przez ten telewizor zupełnie odechciało mi się chodzić do kina. Profile obrazu były bardzo dobrze skonfigurowane i ich poszczególnymi ustawieniami bawiłam się w zasadzie jedynie na potrzeby testowe. Wymagający użytkownicy na pewno docenią szerokie możliwości personalizacji trybów obrazu – od kolorystyki, poprzez ostrość, redukcję rozmyć, redukcję szumów, aż po kontrast czy podświetlenie.
Przy okazji testów Xboxa One wspominałam, że wiele zależy od ekranu, na którym wyświetlane są gry z tej konsoli. Na tym telewizorze grało się oszałamiająco, zwłaszcza w przypadku tytułów wspierających HDR. Najnowsza “Forza” zachwycała przepięknym niebem i odbiciami w kałużach, w “Gears of War 4” efekty cząsteczkowe i ogień wspaniale prezentowały się na OLED-owej matrycy, a starożytny Egipt w “Assassin’s Creed Origins” miał ciepłe, intensywne barwy i więcej szczegółów widocznych na teksturach. 65B7V wyciągnął też to co najlepsze z gier na PS4 – nawet bez rozdzielczości 4K wszystkie tytuły wyglądały po prostu lepiej niż na telewizorze LED. Do tego niski input lag na poziomie zaledwie 21 ms spowodował, że opóźnienia sygnału były niezauważalne.
WebOS 3.5 – szybki i stabilny system
O zaletach i wadach tego systemu pisałam Wam już przy poprzednim teście telewizora LG. Jestem z niego bardzo zadowolona, głównie z tego względu, że działa błyskawicznie. Przełączanie się między źródłami obrazu, wchodzenie do ustawień, uruchamianie aplikacji – to wszystko trwa mrugnięcie oka. Odnotowałam jednak, że ten model telewizora radzi sobie ciut gorzej z szybkością buforowania plików multimedialnych z dysku zewnętrznego. Załadowanie miniaturek 15 zdjęć z lustrzanki zajmowało mu około 20 sekund i 14 sekund dla każdych kolejnych 10 zdjęć. SJ850V wczytywał z tego samego dysku te same fotografie szybciej.
Odtwarzanie filmów 4K z dysków zewnętrznych nie sprawiało testowanemu systemowi żadnych trudności. Błyskawicznie buforował także zdjęcia z serwera multimedialnego Plex, choć w przypadku filmów okazało się to bardzo “bolesnym” procesem. Materiały wideo zatrzymywały się na kilkanaście sekund co parę klatek. Ten sam problem występował także w przypadku strumieniowania wideo ze smartfonu. Z kolei samo przekazywanie obrazu, czyli np. aplikacji czy fotografii działało bez zarzutu. Wniosek jest jeden – filmy 4K najlepiej oglądać z nośników zewnętrznych.
Telewizor oferuje użytkownikowi tryb powiększania obrazu, dzięki któremu możemy obejrzeć film z wakacji w zbliżeniu na konkretne detale, a także możliwość nagrywania i przechwytywanie takich klatek. Możemy także wygodnie oglądać filmy panoramiczne wykorzystując do obracania kamery akcelerometr pilota.
Drobiazgiem, z którego najpewniej nie będziecie często korzystać, a który mnie osobiście wprawił w zachwyt jest LG OLED Gallery. Okazuje się bowiem, że LG umieściło w pamięci telewizora galerię zdjęć i obrazów. Od współczesnych, czarno-białych fotografii po dzieła mistrzów malarskich, a wszystkie wyświetlane w wirtualnych ramach. Relaksacyjna ścieżka dźwiękowa w połączeniu z pięknymi obrazami to z jednej strony tylko miły dodatek, z drugiej świetny marketingowy zabieg, dowodzący potęgi technologii OLED.
Oczywiście na życzenie możemy doinstalować całą masę mniej lub bardziej przydatnych aplikacji ze sklepu LG. Są to głównie proste gry dla dzieci, serwisy informacyjne z różnych krajów, serwisy VOD bądź aplikacje pogodowe.
Dźwięk i pobór energii
Tak jak wspominałam na początku artykułu, LG 65B7V różni się od droższych modeli OLED-ów tej serii konstrukcją i jakością dźwięku. W tym modelu nie znajdziemy bowiem wbudowanego soundbara, a jedynie głośniki w systemie 2.2 o mocy 40 W. Całość wspiera standard Dolby Atmos. Dźwięk, bez wsparcia zewnętrznych głośników może i nie będzie kinowej jakości, ale jest bardzo czysty i wyraźny. Dodatkowo dzięki prostemu kreatorowi możemy dopasować wysokie i niskie tony do akustyki pomieszczenia.
Urządzenie w stanie spoczynku przy włączonym trybie przyspieszonego startu pobiera około 0,3 W energii. Zużycie w trakcie aktywności jest już różne. Z moich pomiarów wynika, że podczas korzystania z menu czy surfowaniu po sieci urządzenie pobiera około 76 W, natomiast w przypadku filmów czy gier w zależności od wyświetlanego obrazu wartość ta wynosi od 90 do 165 W.
Choć 65B7V jest najtańszym z linii ubiegłorocznych telewizorów OLED od LG, to jego cena może się okazać wciąż zbyt wysoka dla kieszeni przeciętnego polskiego konsumenta. Jeśli jednak macie na zbyciu około 10 tys. zł i szukacie telewizora o rewelacyjnej jakości obrazu, bogatej czerni, szybkim systemie i niskim input lagu to prawdopodobnie w tej kwocie nie znajdziecie nic lepszego.
Dane techniczne LG OLED 65B7V
Przekątna ekranu | 65″ |
Panel | OLED |
Rozdzielczość | 3840 x 2160 |
Odświeżanie | 120 Hz |
HDR | Active HDR z Dolby Vision |
System operacyjny | WebOS 3.5 |
Złącza | HDMI x 4, USB x 3, wyjście optyczne, LAN, wyjście słuchawkowe, CI+ 1.3, wyjście antenowe (RF,Sat) |
WiFi | 802.11ac |
Bluetooth | tak |
System dźwięku | 2.2 ch |
Moc dźwięku | 40 W (WF: 20 W) |
DTS | tak |
Dolby Atmos | tak |
Funkcje smart | pilot magic, miracast, WiDi, nagrywanie USB, odtwarzanie USB, Time Shift USB, przeglądarka internetowa, rozpoznawanie głosu |
Klasa energetyczna | A |
Roczne zużycie energii kWh/rok | 214 |
Vesa | 300 x 200 |
Wymiary bez podstawy/ z podstawą | 1451 x 48.6 x 831 mm/ 1451 x 225 x 882 |
Waga (bez podstawy/z podstawą) | 23,1/ 26,4 kg |