W ramach systemu działa również telefon alarmowy: 601 100 300. Aplikacja daje jednak znacznie więcej możliwości, poza samym odebraniem zgłoszenia. Dyżurny ratownik może ustalić lokalizację poszkodowanego z dokładnością do kilku metrów, a także sprawdzić stan baterii telefonu osoby wzywającej pomocy. Jeśli akumulator jest mocno wyczeprany, ratownicy porozumiewają się z turystą SMS-ami, żeby jak najdłużej utrzymać kontakt.
Na szczęście sami nie musieliśmy wzywać pomocy, ale pojechaliśmy do jednej z placówek GOPR-u w Bieszczadach, żeby porozmawiać m.in. o funkcjonowaniu tego technologicznego rozwiązania.
— System jest w stanie szybko przydzielić odpowiednią grupę, która działa na danym terenie. Ratownicy po odebraniu zgłoszenia dzwonią w takim wypadku do osoby poszkodowanej albo wysyłają SMS — opowiada nam naczelnik Bieszczadzkiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Krzysztof Szczurek, z którym spotkaliśmy się w Ustrzykach Górnych.
Jeśli osoba dzwoniąca na numer alarmowy nie ma zainstalowanej aplikacji, GOPR wysyła SMS-em adres, z którego można pobrać program (o ile oczywiście pozwala na to zasięg mobilnego internetu w danym miejscu). Po pobraniu aplikacji ratownik zdalnie kieruje turystą, aby dotarł bezpiecznie do celu. Przydatną funkcją jest możliwość wpisania danych medycznych w zakładce programu – takie informacje mogą być bardzo potrzebne podczas akcji ratunkowej. Aplikacja działa w całej Polsce, więcej informacji znajdziecie na stronie GOPR-u i Plusa.
Dotarcie do zaginionej osoby zajmuje zwykle od kilkudziesięciu minut do kilku godzin. W ciągu dnia ratownicy odbierają z aplikacji Ratunek nawet do kilkuset zawiadomień. Najwięcej pracy mają w lecie – od czerwca do września. Wtedy wyjeżdżają na akcje średnio 3-4 razy dziennie. W Bieszczadach w ciągu roku przeprowadzanych jest około 380 akcji ratunkowych. | CHIP