Jak możemy żyć wiecznie?
Technicznie rzecz biorąc – już teraz żyjemy ponad trzy razy dłużej, niż nasi przodkowie. Oczekiwana długość życia w neolicie wynosiła 20 lat. Oczekiwana średnia długość życia w 2015 roku wynosiła 71 lat. W Polsce mężczyźni dożywają średnio 71, a kobiety 79,7 lat. Niezły postęp w porównaniu do neolitu. A przecież to dopiero początek drogi.
Przekształcenie ludzi w bogów może odbyć się na jednej z trzech dróg: inżynierii biologicznej, stworzenia cyborgów albo stworzenia bytów nieorganicznych.
Tak w książce “Homo Deus: brief history of tomorrow” przewiduje prof. Yuval Noah Harari. Jest jednym z najlepszych historyków naszych czasów, poszukuje odpowiedzi na pytania makroekonomiczne, np. jaki jest związek między biologią a historią.
Każda z dróg opisywanych przez Harariego jest już teraz poważnie rozważana.
Zmień sobie DNA i żyj coraz dłużej
Wielki Google – ten, który już teraz zna nasze plany, marzenia, żądze i lęki – idzie pierwszą ścieżką. W 2013 roku przeznaczył 9 proc. zasobów swojego oddziału inwestycyjnego na firmy zajmujące się przedłużaniem życia i life sciences. Dwa lata później było to już 36 proc. budżetu.
Koncern inwestuje więc w firmy zajmujące się sekwencjonowaniem DNA, zaawansowanymi narzędziami diagnostycznymi, technologią edytowania genów.
Wizjoner Google’a – Raymond Kurzweil uważa, że każdy, kto w 2050 roku będzie zdrowy i będzie mieć pełne konto bankowe, ten będzie mieć szansę na nieśmiertelność. Oczywiście, nie wydarzy się to z dnia na dzień – Kurzweil zakłada, że w ciągu kolejnych lat, mniej więcej co dekadę, pojawiać się będą rozwiązania, dzięki któremu długość ludzkiego życia można będzie drastycznie przedłużać.
Bioinżynierowie (…) z premedytacją przepiszą kod genetyczny, zmienią obwody mózgowe, zmienią równowagę biochemiczną ciała, a nawet wyhodują zupełnie nowe kończyny – przewiduje Harari. Ten scenariusz zakłada, że ludzkie ciało będzie cały czas poprawiane, a życie będzie coraz dłuższe. Cały czas zostajemy jednak w obrębie tego ciała, w którym przyszło nam żyć od narodzin.
Ciało bez ograniczeń, ale wciąż uzależnione od mózgu
Z okowów ciała uwalnia nas druga droga. To ta z “Modyfikowanego węgla” – książki Richarda Morgana, której ekranizacja od kilku dni dostępna jest na Netfliksie.
Biedna Śmierć, nie jest równym przeciwnikiem dla potężnych technologii przechowywania i odtwarzania danych w modyfikowanym węglu, a wszystko sprzysięgło się przeciwko niej – czytamy w książce. Kiedyś żyliśmy w strachu przed jej przybyciem. Teraz flirtujemy z jej mroczną godnością.
Ludzie nie muszą się już martwić odciętą kończyną, bo mogą zastąpić ją bioniczną. Nie muszą się też specjalnie przejmować śmiercią, bo między kręgami szyjnymi znajduje się urządzenie (stos korowy), w który wgrana jest świadomość danego człowieka – jego wspomnienia i charakter. W takim uniwersum ciało jest klatką, z której człowiekowi udało się wyrwać. Dlatego ciało jest nazywane tylko powłoką; powłoki można zmieniać, a wraz przenoszeniem świadomości z jednego ciała do drugiego – żyć wiecznie. Śmierć w “Modyfikowanym węglu” istnieje wtedy, gdy zniszczony zostanie stos korowy. Albo, gdy ktoś z przyczyn religijnych nie życzy sobie być na nowo w powłokę obleczony.
Taki scenariusz się nie wydarzy? Możliwe. Ale śmiałków, którzy chcą chociaż spróbować nie brakuje. Firma Humai zapowiada, że w ciągu 30 lat będzie w stanie przeprowadzić pierwsze “wskrzeszenie”. Stać ma się to tak: najpierw tworzony jest back-up wszystkich danych dotyczących charakteru, poglądów i świadomości człowieka. W momencie śmierci mózg przenoszony jest do komory kriogenicznej, a gdy będzie to już możliwe, mózg i zebrane informacje zostaną przeniesione do nowego ciała.
Krzem zamiast białka
Trzecia droga to przeniesienie (upload) umysłu do chmury. Dokładny scenariusz i konsekwencje takiego rozwiązania opisuje fizyk i ekonomista z Oxford’s Future of Humanity Institute, Robin Hanson w książce “The age of em: work, love and life when robots rule the earth”. Hanson podchodzi w niej do zagadnienia zupełnie serio i z podejściem ściśle naukowym stwierdzając:
Em (skrót od emulacja) powstaje, gdy ludzki mózg zostanie przeskanowany, połączenia w mózgu zachowane; na tej podstawie powstaje komputerowy model, który ma takie same cechy i przetwarza sygnały w ten sam sposób, co ludzki mózg. Wystarczająco dobry em ma niemal takie same ogólne zachowanie sygnału wejściowego i wyjściowego jak u człowieka, który był punktem wyjścia.
Em to forma nie białkowa, a krzemowa. Może funkcjonować w ciele – np. robota – albo w rzeczywistości wirtualnej. Być może przypomina wam się w tym momencie fatalny film “Transcendencja”, gdzie główny bohater także został zuploadowany do chmury. Podobieństwa może tu budzić wyłącznie sam proces przeniesienia świadomości do komputera. Hanson podchodzi do problemu zdroworozsądkowo – choć oczywiście teoretycznie – i zakłada, że każdy człowiek będzie mógł osiągnąć cyfrową nieśmiertelność. O ile ma na to pieniądze. W zależności od zasobności, emy mogą funkcjonować na szybszym lub wolniejszym sprzęcie, przyjąć fizyczne (robotyczne) ciało albo nie, pracować, wchodzić w związki itd. Emy nie łączą się z internetem w sposób, jaki robił to Johnny Depp w “Transcendencji”, nie są więc niezliczonymi superAI.
Być może pierwszym krokiem ku realizacji tego scenariusza są firmy, które teraz stawiają swoje pierwsze kroki. Interfejs mózg-komputer chce opracować Elon Musk w Neuralink.
Science czy fiction?
Z naukowego punktu widzenia, to wciąż jeszcze wielka niewiadoma. Najprawdopodobniej uda się wprowadzić w życie pierwszą ścieżkę – tę, w której co parę lat pojawia się nowe rozwiązanie, które pozwoli na przedłużenie życia o kilka lat. Może spowolni proces starzenia, może pozwoli na poprawianie błędów genetycznych. A co z dużo bardziej ekscytującymi rozwiązaniami rodem z si-fi?
Scenariusze podejmowane przez naukowców i literaturę nie biorą pod uwagę najbardziej prawdopodobnej jej wersji, czyli nieśmiertelności cząstkowej – zauważa dr Rafał Ilnicki z Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu Adama Mickiewicza, na co dzień zajmujący się między innymi filozofią techniki i posthumanizmem. – Jeśli człowiek będzie nieśmiertelny, ponieważ będzie mógł przeszczepiać zepsute organy, to przecież nadal będzie mógł umrzeć. Analogicznie w przypadku gdy byłby zamrożony i w wyniku interwencji medycznych byłby przywracany do życia. Jeśli uzyska stan nieśmiertelności poprzez przenoszenie świadomości do postaci technicznych danych w cyberprzestrzeni, to będzie można je skasować. Nadal bowiem będzie zależny od istnienia materii, a tą będzie można zniszczyć, chyba żeby osiągnął rodzaj transcendencji względem niej. Tyle, że takich scenariuszy raczej się nie rozważa, ponieważ uruchamiają one spekulację teologiczną i metafizyczną. Samo pojęcie nieśmiertelności w scenariuszach podsuwanych przez futurologów i popkulturę jest niestety bardzo naiwne. Wymaga ono zarówno źródłowej propozycji intelektualnej, jak i jej krytyki. Obecnie to jest ważniejsze niż wiara w nieśmiertelność lub potępianie tej tendencji.
Tu pojawiają się schody. Naukowcy wciąż nie są do końca zgodni, czym jest sama świadomość i czy da się ją wyekstrahować i przenieść na inny nośnik. Fizyk Michio Kaku stwierdza, że nawet mimo to, nauka czyni już poważne kroki w tym kierunku.
Dobra wiadomość jest taka, że żaden z zarysowanych wyżej scenariuszy nie stoi w sprzeczności z poznanymi do tej pory prawami natury. Jeśli więc nawet teraz nie dysponujemy odpowiednimi rozwiązaniami, jest szansa, że stopniowo dojdziemy do nich w niedługiej przyszłości. Jednak nawet, gdy naukowcy opracują już upragnione rozwiązania, pojawia się pytanie – jak żyć na Ziemi, jeśli nikt nie umiera?
Wieczne życie czy wieczna młodość? (i ich skutki)
W 1990 roku na Ziemi było 6 miliardów ludzi. Dziś jest nas już niemal 7,5 miliarda. Naukowcy szacują, że do 2043 roku będzie nas już 9 miliardów. Rozwiązanie problemu i oszukanie śmierci oznacza więc kolejny problem – surowców naturalnych i ładu społecznego.
Miejsce do życia może się jeszcze znaleźć, przynajmniej przez jakiś czas. Znakomity serwis Wait But Why policzył, że gdyby obecną populację “upakować” tak gęsto, jak żyją mieszkańcy Bangladeszu, to zmieścilibyśmy się wszyscy w Australii. To jednak dopiero początek problemów. Jak tak długie życie może wpłynąć na naszą psychikę?
– Jeśli technologii faktycznie uda się uwolnić ludzi od śmierci, to dopiero otworzy to problemy a niekoniecznie doprowadzi do wprowadzenia ostatecznej utopii. Właściwie większość kwestii dotyczących bycia człowieka należałoby postawić od nowa – mówi dr Rafał Ilnicki. – Począwszy od systemu ekonomicznego, nierówności a skończywszy na istnieniu osób decydujących się na pozostanie śmiertelnymi, w tym szczególnie należałoby rozpatrzyć kwestie ich praw i obowiązków. I dodaje, że kultura podejmuje już teraz medytację nad tym problemem.
Nie musi oznaczać to koniecznie faktu, że przygotowuje ona ludzi na taki scenariusz – zaznacza naukowiec. – Kult superbohaterów w popkulturze koncentruje się głównie na ludziach nieśmiertelnych pokazując na różny sposób jak mogą oni funkcjonować w społeczeństwie. Większość z nich ma charakter seryjny i nie dochodzi do zamknięcia fabuły. Cały czas powstają nowe problemy. Tutaj byłoby podobnie. Przecież żadna dotychczasowa technologia nie stała się podstawą do całkowitej redukcji nierówności. Nawet jeśli, nie wiadomo w jaki sposób, udałoby się zapewnić nieśmiertelność ludziom, to przecież generuje to głównie nowe problemy. Wyobraźmy sobie bowiem, że każdy a przynajmniej większość ludzi jest superbohaterem. Jak wtedy wyglądałoby społeczeństwo? – pyta kulturoznawca z UAM.
Rozważa to Harari w przywoływanym już “Homo Deus”:
Spróbujcie wyobrazić sobie osobę, która żyje 150 lat. Wychodzi za mąż w wieku 40 lat, przed sobą wciąż ma 110. Czy realistycznym jest zakładanie, że małżeństwo przetrwa 110 lat? Nawet katoliccy fundamentaliści mogą w to wątpić. Zatem obecny trend wielokrotnych małżeństw może się nasilić. Po 40 ma dwójkę dzieci, ale w wieku 120 lat będzie miała zaledwie odległe wspomnienie czasu, kiedy je wychowywała. Będzie to raczej pomniejszy epizod. Kto wie, jakie konsekwencje relacji rodzic-dziecko mogą wywołać takie okoliczności – zastanawia się uczony.
Ziemia może nam nie wystarczyć z jeszcze jednego powodu – surowców naturalnych. Jak zapewnić dostęp do wody i energii populacji ludzi, która nigdy nie przestaje się powiększać? Jak zapewnić im pracę i nie dopuścić do zamieszek w społeczeństwie?
Warto żyć wiecznie?
Okłamałam was. Nie wygramy z nimi wojny konwencjonalnej, bo nie walczymy z Protektoratem. Walczymy z nieśmiertelnością – mówi w “Modyfikowanym węglu” jedna z ważniejszych postaci, Quellcrista Falconer. Stworzenie stosów to cud, a zarazem początek upadku naszego gatunku. Wiem, czym staniemy się za sto czy za tysiąc lat. Na pewno nie ludźmi. Powstanie nowa klasa bogaczy, nieśmiertelnych, nieodpowiadających przed nikim. Tylko śmierć chroniła nas przed demonami ludzkiej natury. Teraz potwory przywłaszczają sobie wszystko. Będą konsumować i kontrolować. Oni będą bogami, a my niewolnikami. Jeśli nie powstrzymamy klątwy życia wiecznego… naszym dzieciom zostanie rozpacz. Tylko dzięki ulotności życia wszyscy jesteśmy równi. Powstanie musi zakończyć nieśmiertelność. (…) Nie powinniśmy żyć wiecznie. To deprawuje nawet najlepszych.
“Modyfikowany węgiel” to świat nierówności. Ci, którzy są bogaci, tworzą własne klony i w tym samym ciele mogą żyć wiecznie. Morgan określa ich mianem Matów, od biblijnego Matuzalema, który miał żyć 969 lat. To właśnie o nich mówi Quell w powyższym cytacie. Maci żyją już tak długo, że to co dla nas jest znakomitą rozrywką, na nich nie robi już wrażenia. Dlatego szukają wciąż nowych, często niebezpiecznych albo niedozwolonych w społeczeństwie bodźców. Gracze, zwłaszcza ci z dobrą znajomością papierowych RPG-ów mogą porównać Matów do wampirów. Ale nie tych z serialu “Twilight”, tylko nadistot, które zwykłych ludzi mają za nic. Którzy mają ich nie za partnerów, tylko za marionetki, bawią się ich emocjami, ciałem. W końcu gdy twoje życie trwa wiecznie, czym jest kilka wyrządzonych po drodze krzywd?
– Jeśli ciało byłoby wymienialne, chociażby poprzez uzupełnianie niszczejących organów, to łatwo wyobrazić sobie konsumpcyjny stosunek do niego – zauważa dr Ilnicki. – Jeśli natomiast byłaby ona uzależniona od utrzymania ciała w dobrej kondycji, to prawdopodobna jest również przeciwna tendencja. Najważniejsza jest motywacja ludzi. Dlaczego chcą być nieśmiertelni? Jeśli założymy, że człowiek nadal pozostawałby człowiekiem, tyle że byłby nieśmiertelny, to możliwe są wszystkie reakcje w postaci światopoglądów, filozofii i nowego typu kultury oraz zupełnie nowe, na przykład pozbawienie siebie lub innych tego stanu.
Miliardy białkowych ludzi nie chcą mieć nic wspólnego z tymi bluźnierczymi nowymi rzeczywistościami. Liczni przywódcy potępiają transfery i SI jako bezduszne maszyny. Inni zachowują się bojaźliwie, pielęgnując samozachowawcze memy do tego stopnia, że dawna zdrowa obawa przed obraniem mózgu jak cebuli przez odwzorowujące myśli roboty rozrasta się w przenikającą wszystko od stóp do głów nerwicę. Zelektryfikowane czepki z folii aluminiowej sprzedają się jak świeże bułeczki – pisał z kolei Charles Stross w “Accelerando”. Odpowiedzi na pytanie, czy warto żyć wiecznie nie szukałabym jednak w sci-fi ani w cyberpunku. W końcu te gatunki lubują się w kreowaniu dystopijnych scenariuszy.
W książkach Strossa i Dukaja mamy do czynienia z różnymi formami postludzkimi. Czyżby więc pokonanie śmierci było tym wydarzeniem, które przesunie nas z transhumanizmu w posthumanizm? – pyta teoretycznie Gnyp. – Wszystko na to wskazuje.
Koniec Homo sapiens
Chcąc osiągnąć boski status nieśmiertelności sami “bawimy się” w bogów. Już jesteśmy w stanie na nowo uruchomić serce które przestało bić, dogonić kometę w kosmosie i osadzić lądownik na jej powierzchni. A teraz chcemy znieść własne ograniczenia. Co powstanie w efekcie tych działań? Harari w “Homo Deus” przewiduje, że nastąpi koniec ludzkiej rasy, takiej jaką znamy:
Gdy technologia pozwoli nam na reorganizację ludzkiego umysłu, Homo sapiens zniknie, ludzka historia dobiegnie końca i rozpocznie się zupełnie inny proces. Taki, którego ludzie tacy jak ty i ja nie jesteśmy w stanie nawet pojąć.
| CHIP