Biohacker wszył sobie bilet pod skórę i… zapłacił mandat
Australijski biohaker, czyli pasjonat technologicznego wzbogacania własnego ciała, określający siebie jako Mr. Meow Meow, wpadł na pomysł, by chip NFC ze zbliżeniowej karty pełniącej w transporcie publicznym Nowej Południowej Walii (jeden ze stanów Australii) rolę biletu komunikacyjnego wszyć sobie w skórę dłoni. Pomysł teoretycznie był prosty, Meow Meow uznał, że nie można zgubić biletu, który sobie wszyjesz pod skórę. Biohaker wyjął układ NFC z oryginalnej karty zbliżeniowej, następnie po umieszczeniu jej w osłonce ze sztucznego tworzywa, z pomocą specjalisty od piercingu, wszył sobie w skórę dłoni. Niestety, okazało się, że jego pomysł nie został dobrze odebrany przez władze transportu publicznego i Meow Meow ma zapłacić mandat za brak biletu. Władze transportu publicznego w Nowej Południowej Walii wydały oświadczenie, w którym wyjaśniają, że manipulowanie i uszkadzanie kart Opal (tak nazywają się karty zbliżeniowe pełniące tamże rolę biletów komunikacyjnych) jest naruszeniem warunków użytkowania. Gdy posiadacz karty naruszy te warunki użytkowania, uprawnienia z niej wynikające mogą być anulowane, a sama karta skonfiskowana. Ze zrozumiałych względów ta druga opcja w przypadku Meow Meow nie wchodzi w rachubę. Sprawa zakończyła się w sądzie, Meow Meow przyznał się do naruszenia zasad korzystania z karty Opal, a sąd przyznał rację przedstawicielowi transportu publicznego (stąd kara dla biohakera). | CHIP25.03.2018|Przeczytasz w 1 minutę