Fałszywe wiadomości dotyczą wielu kategorii: klęsk żywiołowych, terroryzmu, nauki, tzw. legend miejskich, finansów, ale największą grupę stanowią informacje polityczne. Zdaniem badaczy, uwagę internautów najbardziej przyciągają wiadomości, o których wcześniej nie słyszeli, wzbogacone o ładunek emocjonalny. Posty kontrowersyjne, wywołujące niesmak czy zdziwienie, są chętniej retweetowane.
Głównym impulsem dla specjalistów z MIT był zamach bombowy w Bostonie w 2013 roku, kiedy media społecznościowe zalała fala nieprawdziwych informacji. Mówiono wtedy o studencie z Uniwersytetu Brown, który zaginął i był podejrzewany przez policję, że może być sprawcą. Później okazało się, że nie miał nic wspólnego z atakiem. Mężczyzna popełnił samobójstwo z powodów niezwiązanych z tą sprawą. Wtedy Soroush Vosoughai z Massachusetts Institute of Technology doszedł do wniosku, że plotki w pewnych warunkach mogą mieć bezpośredni wpływ na życie ludzi.
Dzięki współpracy z Twitterem ekspert wraz z zespołem przeanalizował dane z 12 lat funkcjonowania serwisu, a zatem od czasu powstania platformy w 2006 roku. Następnie wyodrębniono tweety, dotyczące różnych wiadomości, i sprawdzono ich wiarygodność, posiłkując się 6 portalami, które weryfikują informacje – m.in. PolitiFact, Snopes i FactCheck. Ostatecznie udało się zebrać 126 tysięcy wiadomości, udostępnionych 4,5 miliona razy przez 3 miliony osób. Później wystarczyło już tylko przeanalizować, w jaki sposób rozchodziły się prawdziwe doniesienia, a jak fałszywe.
Ponieważ za rozpowszechnianiem fake newsów stoją ludzie a nie boty, walka z nieprawdziwymi informacjami może być jeszcze trudniejsza. Karanie stron, które udostępniają plotki, raczej nie wystarczy. Na pewno sensownym pomysłem jest edukowanie użytkowników, żeby umieli krytycznie czytać wiadomości. Ten ostatni kierunek akcentują dziennikarze, aktywiści organizacji pozarządowych i naukowcy badający media. | CHIP