Tonight on @Nightline: visual effects wizards at @ILMVFX reveal secrets & challenges behind the digital characters in @starwars #RogueOne. pic.twitter.com/0jhkcDhuND
— Clayton Sandell (@Clayton_Sandell) January 4, 2017
Zresztą ci, którzy widzieli “Łotra 1” mogli zobaczyć próbkę możliwości ekspertów od efektów specjalnych z Hollywood. W tej części “Gwiezdnych Wojen” Lucasfilm odtworzył postać Wilhuffa Tarkina i młodej księżniczki Lei, co wzbudziło sporo kontrowersji. Natomiast w “Ostatnim Jedi” jest scena, w której Leia jest wysysana w przestrzeń kosmiczną. Zbliżenie to oczywiście Carrie Fisher, która w trakcie kręcenia ostatniej części sagi jeszcze żyła. Natomiast ujęcia momentu zassania bohaterki przez próżnię został wykonany przy użyciu cyfrowego modelu.
Z jednej strony takie rozwiązania zmniejszają znacząco koszty produkcji filmu. Z drugiej umożliwiają przywrócenie na ekran postaci, które widzowie lubią i dla których chodzą do kina. Z tej techniki korzysta nie tylko Disney, do którego należy Lucasfilm, ale także wytwórnia Warner Bros. W ubiegłorocznym “Blade Runnerze 2049” obok Harrisona Forda pojawiła się młoda Sean Young, czyli filmowa Rachael. O ile ta technika będzie stosowana z umiarem, może przynieść ciekawe efekty. Otwiera to też pole do popisu dla scenarzystów. Choć akurat tego osobiście się nieco obawiam. Nie chciałbym, by ulubione film z dzieciństwa, ktoś zamienił w niekończącą się operę mydlaną. | CHIP