Uroda – raczej przeciętna
Alcatel A7 nawet nie próbuje udawać flagowca. Nie znajdziemy tu zatem żadnego z obecnych wśród górnej półki trendów – szklanej obudowy czy proporcji 18:9. Telefon jest po prostu gruby (8,95 mm), a wokół 5,5-calowego ekranu ma zwykłe szerokie ramki.
Przód i ramki obudowy wykonane są z czarnego, błyszczącego tworzywa. Tył ma przyjemną w dotyku fakturę. Głośnik, mikrofon, aparat tylny, skaner linii papilarnych oraz logotyp producenta zdobią złote obramowania. Według mnie – pomysł tandetny.
Nie zmartwiłam się więc specjalnie, gdy po kilku miesiącach złote literki z logo zaczęły… odpadać. Gdyby nie ślad po kleju, byłoby dużo ładniej.
W górnej części ramki znajdziemy gniazdo słuchawkowe, natomiast w dolnej port micro USB. Jedynymi przyciskami fizycznymi są klawisze regulacji głośności i blokady ekranu/wyłączenia, które umiejscowiono na prawej krawędzi telefonu.
Tylna klapka jest zdejmowana, ale uwaga – bateria nie jest wymienna. Jak widać na zdjęciu większą część A7 zajmuje ogromny akumulator o pojemności 4000 mAh. Prawdopodobnie ze względu na jego wielkość zabrakło miejsca na drugą kartę SIM. Użytkownik może na szczęście zwiększyć pamięć wewnętrzną kartami micro SD do 128 GB.
Warto też zauważyć, że elementy są ze sobą dobrze spasowane – obudowa nie trzeszczy, a obiektyw aparatu nie wystaje poza krawędź. Skaner linii papilarnych znajduje się w optymalnym miejscu – pod aparatem tylnym – dzięki czemu łatwo dosięgnąć go palcem wskazującym, jednocześnie nie brudząc szkła obiektywu.
Co w zestawie?
W przeciwieństwie do opisywanego niedawno Honora 7X – kosztującego o 100 zł więcej niż Alcatel A7 – producent nie poskąpił na słuchawkach z wymiennymi gumkami. Oczywiście są mocno przeciętne, ale lepiej je mieć, niż nie mieć.
Alcatel ma także tę przewagę nad Honorem 7X, że wyposażono go w moduł NFC. Smartfon obsługuje także sieć LTE, Wi-Fi 802.11 b/g/n o częstotliwości 2,34 GHz, GPS i Bluetooth 4.2. Wbudowany jest też skaner linii papilarnych, ale czasem ma on problem z działaniem.
4000 mAh to całkiem spora pojemność, która bez problemu pozwoli smartfonowi pracować prawie przez dobę. Naładowany do pełna akumulator to aż osiem godzin oglądania filmu lub 22 godziny rozmów. Dzięki szybkiemu ładowaniu uzupełnienie energii od zera do 100 proc. zajmuje Alcatelowi 1 godzinę i 45 minut.
Ekran – nie jest najgorzej
5,5-calowy wyświetlacz IPS TFT ma rozdzielczość Full HD i dobre kąty widzenia. Jego maksymalna jasność jednak nie robi wrażenia, zwłaszcza, jeśli korzystało się wcześniej z wyświetlaczy Super AMOLED.
Biel nie jest czysta, lecz ma szarawy, chłodny odcień i pomimo możliwości regulowania kontrastu, jasności, ostrości i nasycenia barw nie byłam w stanie pozbyć się wrażenia, że obraz nie jest tak wyraźny, jak być powinien. Jest to jednak cecha charakterystyczna tej klasy ekranów i trzeba się z tym po prostu. Nie brakuje natomiast trybu nocnego, który ociepla barwę wyświetlacza chroniąc wzrok w ciemnych pomieszczeniach.
Na kolejnych stronach przeczytacie o wydajności, oprogramowaniu i aparatach Alcatela A7.
Wydajność
Na pokładzie Alcatela A7 znajdziemy ośmiordzeniowy procesor MediaTek MT6750T taktowany zegarem o częstotliwości 1,5 GHz (4x Cortex-A53 1,5 GHz + 4x Cortex A-53 1 GHz), układ graficzny ARM Mali-T860 MP2, 3 GB pamięci RAM oraz 32 GB pamięci wewnętrznej z czego do dyspozycji użytkownika oddane zostają 23 GB.
To oczywiste, że przy tej cenie, zarówno podzespoły, jaki i zmierzona testami wydajność będą również ze średniej półki. W AnTuTu Alcatel A7 dostał ponad 55 tysięcy punktów, a w Geekbenchu 622 dla jednego rdzenia i 2604 dla sumy wszystkich rdzeni. Jest to więc poziom Xiaomi Redmi Note 3. I chociaż w porównaniu z wynikami testów współczesnych flagowców A7 wypada bladziutko, to uspokajam – wyniki testów niewiele mają wspólnego z codzienną pracą.
W zaawansowanych grach 3D takich jak “Tekken”, “Real Racing 3”, “Dead Trigger” czy “Shadowgun Legends” A7 radzi sobie zaskakująco dobrze. Jedynie w chwilach, gdy pojawia się dużo ruchomych obiektów na ekranie np. samochodów czy zombie, można zauważyć lekkie spowolnienie. Strony w przeglądarce wczytywane są szybko i nawet przy 19 otwartych oknach animacje się nie zacinają. Trochę wolniej działają natomiast Facebook, YouTube, Netflix czy Aparat – te ładują się kilka sekund. Przez pół roku używania Alcatela A7 nie zauważyłam, by smartfon zwolnił lub nie radził sobie z nowymi aplikacjami.
Oprogramowanie
Alcatel A7 pracuje pod kontrolą niemal czystego Androida 7.0. Znajdziemy tu kilka preinstalowanych aplikacji w rodzaju Joy Recordera czy klawiatury SwiftKey, które oczywiście można usunąć. Wyjątkiem jest aplikacja Apps pokazująca sugerowane przez producenta oprogramowanie, której nie da się odinstalować, a jedynie wyłączyć.
Standardowy motyw jest przyjemny dla oka, ale możemy go zmienić na jeden z wielu dostępnych w bibliotece producenta. Interfejs działa płynnie. Aplikacje można grupować w foldery. Nie można natomiast zmieniać ustawienia ekranowych przycisków funkcyjnych, co według mnie jest wadą, ponieważ osobiście wolę, gdy przycisk cofania leży bliżej kciuka (obecny układ uznaję za mało ergonomiczny).
W oprogramowaniu nie znajdziemy też funkcjonalności powielania aplikacji, choć inne modele Alcatela wydane w tym samym czasie ją posiadały. Jedynym udogodnieniem jest aplikacja Phone Guard, która pozwala na szybkie wyczyszczenie pamięci ze zbędnych plików, blokowanie nieużywanych aplikacji, zarządzanie powiadomieniami czy wykonanie diagnozy sprzętu. Pod względem software’u jest zatem dość ubogo.
Aparaty
Alcatel A7 wszedł do sprzedaży zanim rozpowszechniły się podwójne aparaty w niskobudżetowcach. Dlatego znajdziemy tu jedynie klasyczny aparat przedni i tylny. Aparat główny ma 16-megapikselową matrycę i przysłonę f/2.0. Ciemność rozświetla podwójna dioda doświetlająca. Jakość zdjęć wykonywanych za dnia jest niezła, ale nawet przy dobrym świetle trzeba dość stabilnie trzymać smartfon, bo inaczej sporadycznie dochodzi do poruszeń.
Nędzne są natomiast zdjęcia makro – autofocus na podglądzie wydaje się ostrzyć, a po wykonaniu fotografii okazuje się, że są one rozmazane. Barwa obiektów na zbliżeniach także jest przekłamana, zbyt przejaskrawiona. Za którymś razem da się uzyskać poprawne ujęcie, ale trzeba mieć szczęście i dużo cierpliwości.
Choć można się było spodziewać, że w trudniejszych warunkach oświetleniowych aparat całkowicie zawiedzie, to jest zupełnie odwrotnie. Jakimś cudem jakość fotografii we wnętrzach jest przyzwoita. Oczywiście widać niekiedy szumy, ale moim zdaniem jest to obraz do przyjęcia, który z powodzeniem można publikować w sieci.
Zdjęcia nocne nie wyglądają już tak dobrze. Zdecydowanie brakuje nie tylko jaśniejszego obiektywu, ale przede wszystkim stabilizacji optycznej, która pozwalałaby na wykonanie bardziej klarownych fotografii bez statywu. Najładniejsze zdjęcia, jakie udało mi się wykonać z ręki prezentuję poniżej.
Dla fanów fotografii udostępniono tryb kolażu, w którym wykonujemy kilka zdjęć pod rząd, a system składa je w mozaikę. Jak znalazł na Instagram.
Alcatel A7 pozwala na zarejestrowanie filmu maksymalnie w jakości Full HD i 30 kl./s – niestety bez stabilizacji optycznej. W efekcie jakikolwiek spacer z aparatem w dłoniach będzie skutkował falującym krajobrazem – najbardziej ten efekt jest widoczny wieczorem, przy sztucznym oświetleniu (poniżej próbka w jakości 360 p).
Z przodu znajdziemy 8-megapikselowy aparat do selfie z przysłoną f/2.0 i diodą doświetlającą. Poza opcją retuszu, kolorowymi filtrami i natychmiastowym kolażem nie znajdziemy brak jakiejkolwiek innej funkcji. Jeśli marzycie o pięknym bokeh (nawet generowanym przez algorytmy), to w tym modelu go nie znajdziecie. Aparat “zjada” szczegóły i nijak nie da się nim wykonać porządnego autoportretu.
Kupić czy nie?
Alcatel A7 kosztuje w Polsce około 870 zł i poza ceną ma dwie cechy, które mogą skłonić do zakupu: pojemną baterię i wygodną konstrukcję. Jeśli ktoś wyżej ceni funkcje multimedialne oraz oprogramowanie to zdecydowanie bardziej polecam w takim przypadku chociażby wspomnianego już Honora 7X, który kosztuje 100 zł więcej, ale ma podwójny aparat, więcej RAM-u i wiele ciekawych funkcji. Choć słuchawek w nim brak. | CHIP