Jacek Tomczyk: Czy po ostatnim zwycięstwie nad Virtus.pro w StarSeries i-League w Kijowie można powiedzieć, że jesteście najlepszą polską drużyną “CS:GO”.
Damian Furlan Kisłowski: Faktycznie podczas ostatniego turnieju StarSeries w Kijowie zmierzyliśmy się z Virtus.pro, na co czekało wiele osób z Polski. Mówiło się, że AGO co prawda wygrało w internecie, ale na pewno nie poradzi sobie na LAN-ie, bo Virtus.pro zawsze przodowało na turniejach LAN-owych. My również czekaliśmy na to spotkanie, aby móc udowodnić, że jesteśmy lepsi. Nikt z nas osobiście nie ma nic do Virtus.pro, ale jest zawsze ta nutka rywalizacji, trochę iskrzy między nami. W tej chwili uważam, że jesteśmy po prostu lepsi, choć oczywiście Virtus.Pro mają spore osiągnięcia i ich sukcesy robią wrażenie. Trzeba też zaznaczyć, że w Virtus.Pro grają legendy polskiego “Counter Strike’a”, które przetarły szlaki polskiego e-sportu.
Jacek Tomczyk: Czy to są Wasi idole?
Damian Furlan Kisłowski: Tak, każdy zawodnik naszego zespołu będąc dzieckiem oglądał jak “złota piątka” sięgała po trofea na scenie międzynarodowej. Każdy z nas kojarzy kim są NEO, Pasha, Loord, Kuben, czy TaZ. Zawsze chcieliśmy odnosić podobne sukcesy. Też grać, rywalizować tak jak oni. Dla naszej szóstki marzenia się spełniły, ale cały czas intensywnie trenujemy, by znaleźć się przynajmniej w dziesiątce najlepszych drużyn na świecie.
Jarosław Śmietana: Dodam, że ważny dla nas jest dalszy rozwój marki AGO. Chcemy się rozwijać również w innych sekcjach, nie tylko w “Counter Strike’u”. Natomiast drużyna „CS:GO” będzie dla nas w najbliższym okresie na pewno najważniejsza. Planujemy też dalszy udział w turniejach międzynarodowych w celu ustabilizowania naszej pozycji w świecie e-sportu. Zarówno w e-sporcie, jak i w prawdziwym sporcie jest ważne, aby sukcesy nie były jednorazowe, by prowadziły coraz wyżej. Jako przykład podam rosyjską drużynę Quantum Bellator Fire, która zagrała jeden dobry turniej, nagle awansowali na 12. miejsce w rankingu i od tego momentu odnotowują stały spadek. W tej chwili wypadli poza 50-tkę. To pokazuje, że stabilność jest najważniejsza. Tym bardziej, że widzimy, że w zawodnikach tkwią możliwości, o których uwolnienie trzeba dbać. Dlatego współpracujemy z psychologiem i dbamy o ćwiczenia fizyczne. Nasi zawodnicy dochodzą do pewnej dojrzałości jako sportowcy. Ważne, aby się nie denerwować w czasie gry, nie przejmować się porażkami, walczyć do końca cały czas ciężko pracując i nie dekoncentrować się nawet przez chwilę. Naszym głównym celem jest awans na majora, czyli na Mistrzostwa Świata. To jest oczywiście ambitny cel i droga przed nami trudna. Kontynuujemy więc udział w zagranicznych turniejach, co pozwoli nam budować naszą pozycję.
Duże nadzieje wiążemy też z grą “Fortnite”. Dopiero uruchomiliśmy tę sekcję, ale również i tu chcemy budować topowy team. Jako organizacja chcemy uniezależnić się od jednej drużyny. Rozważamy też otworzenie akademii i drugiego składu “Counter Strike’a”. Choć ten pomysł ciągle tkwi w powijakach.
Jacek Tomczyk: Środowisko e-sportowe jest podzielone co do tego, czy gry typu battle royale mogą być grami e-sportowymi. Część osób mówi, że to moda, która szybko przeminie. Czy uważacie, że ten gatunek ma szansę przetrwać?
Jarosław Śmietana: To tylko i wyłącznie zależy od tego jak twórcy gry nią pokierują. Przykład “Overwatcha”, “PUBG” czy kilku innych tytułów pokazał, że gra, która była na topie w 2016 roku, niekoniecznie będzie tam w 2017, a tym bardziej w 2018 roku. Nie wiemy, czy “Fortnite” odniesie sukces, zobaczymy. My na pewno się tą grą interesujemy i mocno jej kibicujemy. Dużą rolę w tym odegrają na pewno projektanci gry i organizatorzy turniejów. Aby produkcja odniosła sukces, muszą znaleźć się propagujący ją influencerzy, muszą znaleźć się idole, to nie może być tylko zwykła rozrywka. Zdaje się, że Epic Games ma pomysł na e-sportowy rozwój “Fortnite”, wszyscy czekamy na rozwój wydarzeń.
Jacek Tomczyk: Wspomniałem na początku o Virtus.pro. To wasz rywal na polskiej scenie. Pomimo, że ta drużyna nie odnosi już spektakularnych sukcesów, to dalej mamy w pamięci ich zwycięstwo w Intel Extreme Masters w Katowicach. Na pewno też macie z tyłu głowy taką myśl, żeby przed polską publicznością wygrać największy turniej.
Jarosław Śmietana: Na pewno jest to marzenie każdego z naszych zawodników. Wymaga jednak ciężkiej pracy i odrobiny szczęścia. Pamiętajmy, że w “Counter Strike’u” dziś jest dużo większa konkurencja niż jeszcze kilka lat temu. Trzeba być po prostu dużo lepszym niż kiedyś, aby odnosić takie sukcesy. Na pewno potrzebujemy też spektakularnego sukcesu, aby móc porównywać się do Virtus.pro. Jesteśmy zespołem, który w tym momencie być może ma lepszą formę, ale Virtus.pro jest dalej niedoścignione i potrzebne jest kilka lat gry na wysokim poziomie, aby móc się do nich porównywać.
Na kolejnej stronie o tym, czy e-sport jest sportem, co zrobić, by odnieść sukces i czy dziewczyny mogą profesjonalnie grać.
Jacek Tomczyk: Cieszy to, że mamy dużo polskich zespołów i zawodników, nie tylko w “CS:GO”, ale też we wspomnianym “Fortnite” czy w “StarCrafcie”, który od lat jest topową grą w większości zawodów e-sportowych. Coraz więcej powstaje różnego rodzaju zespołów. Co byście im radzili?
Damian Furlan Kisłowski: Jeżeli chodzi o mnie, to droga do sukcesu była bardzo długa. Po prostu grałem i nie poddawałem się. Nowy gracz musi więc nauczyć się cierpliwości. Dać sobie czas. To nie jest tak, że sukces pojawia się znikąd, a nieznany nikomu gracz dołącza do drużyny prezentującej wysoki poziom. To jest trochę tak jak z piłką nożną – mija sporo czasu nim człowiek nauczy się kopać piłkę tak, by zawsze podążała tam, gdzie chce piłkarz. Przede wszystkim trzeba trenować i wierzyć w sukces. Każdy może go osiągnąć, wystarczy tylko trwać, pracować i konsekwentnie podchodzić do treningów. Jeśli ktoś będzie grał hobbystycznie, to moim zdaniem nikła jest szansa, że odniesie sukces. Do tego potrzebny jest czas i konsekwencja.
Jarosław Śmietana: Przykład tradycyjnych sportów pokazuje, że im mocniejsza liga, im mocniejsze zespoły na swoim podwórku, tym większa siła marketingowa danego kraju i danej gry. Wszyscy na tym korzystają. Łatwiej o sponsorów, gdy rozgrywki cieszą się popularnością, a drużyny prezentują wysoki poziom. W naszym wspólnym interesie jest, aby takich drużyn było jak najwięcej. Chcemy je wspierać biorąc udział w polskich zawodach, aby inne drużyny mogły z nami rywalizować.
Jeśli chodzi o jakąś radę dla innych organizacji: to jest przede wszystkim profesjonalizm, którego w polskim e-sporcie ciągle brakuje. Brakuje ludzi wykształconych, którzy mówią językiem biznesu i są w stanie wytłumaczyć e-sport osobom, które z e-sportem wcześniej się nie zetknęły. Takie organizacje muszą też sprostać trudnym wymogom biznesowym, które są stawiane przez potencjalnych sponsorów. To w połączeniu z dążeniem do doskonałości zespołowej, przekazywaniu idei, może doprowadzić je na szczyt. Jeśli tego zabraknie, to taka organizacja utknie w miejscu. Pokazują to przykłady wielu przeinwestowanych polskich drużyn, które co prawda istnieją, ale nie są w stanie stanąć do walki z polską czołówką, o przebiciu się na scenę międzynarodową nie wspominając.
Jacek Tomczyk: Wspominałeś o wsparciu psychologa sportowego. Tego chyba brakuje wielu polskim drużynom i zawodnikom. Często na zawodach widać, jak nerwy biorą górę. Nie wszyscy z nich mają wsparcie, część jest zdana na siebie.
Jarosław Śmietana: Dla mnie psycholog sportowy jest jednym z ważniejszych elementów układanki. Jednak nie chodzi o to, aby zatrudnić psychologa sportowego i czekać na cud, tylko aby zapewnić pełne wsparcie zawodnikom. Jest szereg innych czynników, aby zdjąć z graczy wszystkie problemy i mogli skupiać się cały czas na grze. To jest obsługa prawna, księgowa, wsparcie logistyczne, sprzętowe, kontakt z administratorami, ustalanie przelotów na turnieje itd. Menedżer też musi dążyć do doskonałości. Wtedy dopiero psycholog sportowy ma sens i pozwala wejść zawodnikom na wyższy poziom. Aby tak się stało, zawodnik musi sam do jakiegoś poziomu dojść, bo to nie jest tak, że psycholog poprawi grę o 50 procent. Te wszystkie czynniki, które wymieniłem mogą sprawić, że gracz poprawi wyniki o 10, może 20 procent. Jednak na tym najwyższym, światowym poziomie, nawet kilka procent może zdecydować o tym, czy w światowym rankingu gracz znajdzie się na miejscu 100 czy 1.
Jacek Tomczyk: Czy można powiedzieć, że e-sport jest sportem?
Jarosław Śmietana: E-sport redefiniuje pojęcie sportu. Czerpie ze sportu pełnymi garściami. Wartości, które są ważne w sporcie takie jak praca zespołowa, profesjonalizm, pracowitość, dążenie do perfekcji, wszechstronność treningowa są też ważne w e-sporcie. Nasi zawodnicy są sportowcami, rywalizują na najwyższym poziomie i również są obciążeni stresem i rywalizacją. To jednocześnie rozrywka na poziomie XXI wieku. Nie podoba mi się myślenie, że sport jest związany tylko z maksymalnym wysiłkiem fizycznym. Może to być również ekstremalny wysiłek umysłowy, bo takiemu są poddawani e-sportowcy. Szczególnie w “StarCrafcie”, gdzie ten wysiłek jest największy. Zatem jest to zupełnie inna kategoria sportu i nie można oceniać, czy jest gorszy, czy lepszy od innych. Można by zapytać czym się różni curling, czy snooker od piłki nożnej. To są zupełnie inne rodzaje sportu, które wymagają innego rodzaju umiejętności i innej kondycji, dokładności i odporności na stres, czy komunikacji. E-sport jest pewnego rodzaju gałęzią sportu. Natomiast nam nie zależy na tym, aby e-sport znalazł się na Igrzyskach Olimpijskich. Uważam, że to sport potrzebuje e-sportu. E-sport jest na tyle medialny, że broni się sam biorąc pod uwagę, że grupa odbiorców jest z każdym rokiem większa. Nasi wierni widzowie dorastają, pojawiają się młodsi kibice, czyli ta grupa się rozszerza. To już nie jest przedział 15-22 jak było jeszcze kilka lat temu. W tym momencie to już jest 13-35.
Jacek Tomczyk: Poruszaliśmy w CHIP-ie temat kobiet w e-sporcie. Według statystyk, blisko 45 procent graczy, to kobiety. Mimo to stanowią tylko 5 procent zawodowych graczy. W jaki sposób można zachęcić kobiety do rywalizacji i dlaczego nie ma zespołów mieszanych?
Jarosław Śmietana: Kobiety muszą po pierwsze chcieć. Po drugie muszą się poświęcić. Uważam, że jeśli jakaś kobieta chciałaby naprawdę dorównać mężczyznom i wejść do czołówki, to byłaby w stanie to zrobić. W e-sporcie nieistotna jest przewaga kondycyjna, czy też fizyczna mężczyzn nad kobietami. W piłce nożnej, czy innych sportach wytrzymałościowych różnica wynika z fizjologii. Natomiast w e-sporcie to jest kwestia prawdopodobnie tego, że dziewczyny nie są tak bardzo nastawione na rywalizację. Chłopcy ciągle ze sobą rywalizują. Dziewczynki nie. Sądzę natomiast, że prędzej czy później pojawią się zespoły mieszane. Dziewczyny po prostu muszą chcieć. E-sport jest bardzo merytoryczny pod tym względem. Jeśli ktoś jest lepszy, to gra, jeśli nie, to wygrywa ktoś inny. Jeśli 15-latek jest dobry, to nie patrzymy, że jest 10 lat młodszy niż pozostali, tylko bierzemy go do ekipy. Uważam też, że dziewczyny zaczynają się przebijać, tylko im to idzie bardzo powoli. Mamy przecież Scarlett, która wygrała turniej przedolimpijski “StarCrafta II”. Kobiety muszą po prostu się bardziej zaangażować na wczesnym etapie swojego życia. Mimo wszystko na tym poziomie e-sportowym, każdy z zawodników, zanim przebił się do czołówki, spędził minimum rok na bardzo intensywnym graniu, po kilka godzin dziennie, aby dojść do czołówki.
Jacek Tomczyk: Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.