Nagle zdałem sobie sprawę, że mam 16 lat i stać mnie na wynajęcie mieszkania – mówi w rozmowie ze mną.
Dziś Antoni Martyniuk ma 30 lat i jest prezesem i założycielem firmy Convertiser – sieci afiliacyjnej, dzięki której wydawcy mogą zarabiać na treściach. Jak sam przyznaje, podstaw budowania biznesu, nauczył się właśnie wykonując drobne zlecenia za 5, 10 dolarów, pracując na szkolnym komputerze.
Okazało się, że niezbędna jest interwencja mamy
Dzisiaj dzieci zarabiają na tym, co lubią robić. Marcin Franczak z opowiada, że kilka lat temu zespół Convertisera stanął przed nie lada problemem. Współpracowali z blogerem, który zajmował się gamingiem. Na swojej stronie w treść wplatał boksy ze sprzętem, polecając w ten sposób konkretne komputery do grania. Blog zyskiwał na popularności, więc po kilku miesiącach Convertiser zwrócił się do blogera z prośbą o podanie numeru konta, bo chcą przelać zarobione pieniądze (kilka tysięcy złotych). Okazało się, że jest z tym pewien problem, bo bloger był nieletni, więc nie mógł mieć konta w banku. W końcu trzeba było w całą działalność zaangażować nieświadomą niczego mamę początkującego biznesmena.
Litera prawa
Podstawowym obowiązkiem dziecka jest nauka – stwierdza Konstytucja RP z 1997 roku. A to oznacza, że jeśli dziecko chce zarabiać, to rodzic tak czy inaczej w pewien sposób musi być zaangażowany w jego działalność.
“Wykonywanie pracy lub innych zajęć zarobkowych przez dziecko do ukończenia przez nie 16 roku życia jest dozwolone wyłącznie na rzecz podmiotu prowadzącego działalność kulturalną, artystyczną, sportową lub reklamową i wymaga uprzedniej zgody przedstawiciela ustawowego lub opiekuna tego dziecka, a także zezwolenia właściwego inspektora pracy” – czytamy w 304 art. kodeksu pracy.
Jeśli dziecko chce zarabiać w jednej z wyżej wymienionych dziedzin, to potencjalny pracodawca powinien otrzymać stosowne zgody pochodzące od: rodzica lub opiekuna prawnego, czasami lekarza medycyny pracy i inspektora prac. To dość poważne komplikacje – zwłaszcza, jeśli chcemy dziecko nauczyć, że warto postępować zgodnie z prawem. Inna rzecz, że prawo nieco nie przystaje do współczesnych realiów. W sieci nikt przecież o takie zgody nie pyta, a wiek deklaruje się samodzielnie. I nie zawsze zgodnie z prawdą. Stąd ewentualne późniejsze problem z wypłatą.
Nowa wylęgarnia talentów
Prawo może i nie pozwala dzieciom na zarabianie, ale internet daje im platformę do pokazania się i rozwijania talentów. A w ten sposób nierzadko powstają nowi celebryci.
Oliwia jest tylko jedną z popularnych w sieci małych celebrytek. Jeśli jesteście po 30, jak ja, być może obiła wam się o uszy nazwa aplikacji Musical.ly. Korzysta z niej już ponad 200 milionów ludzi na świecie, z czego większość stanowią dzieci i nastolatki. Musical.ly zaczęło jako aplikacja do lip-syncu, ale szybko rozwinęło się w formę serwisu społecznościowego, na którym młodzi ludzie dzielą się krótkimi filmami (niekoniecznie związanymi z muzyką).
Oliwka, czyli Cookiemint, na Instagramie ma ponad 100 tysięcy obserwujących. Na YT i na Musical.ly ponad 300 tysięcy. Profil prowadzi jej mama. Dziewczynka ma 12 lat, ale jej popularność sprawia, że interesują się nią rozpoznawalne marki. Cookiemint współpracowała już z Under 20 (marką należącą do dr Ireny Eris), Miss Sporty czy Euro RTV AGD.
Post udostępniony przez Oliwka (@cookiemintyt)
Oliwia nie jest wcale wyjątkiem, raczej dziewczynką potwierdzającą regułę. Dzieci zaczynają się bawić i wygłupiać na Musical.ly, zyskują popularność. Rozszerzają działalność na kolejne kanały internetowe, gdzie podążają za nimi fani. A skoro są fani, to nieuchronnie podążają i marki.
Podobna historia dotyczy Kingi:
Zostałam ambasadorką @fantapolska ?? Wiele supi przygód już niedługo?☀ #FantaAmbassador #ad
Post udostępniony przez Kinga Sawczuk ☀ (@kompleksiara)
czy Julki, która brała udział w programie Masterchef Junior:
Zanim zaczniecie się oburzać – przypomnijmy sobie, że dziecięce czy nastoletnie gwiazdy funkcjonują w show biznesie co najmniej od początku kina. Shirley Temple czy Drew Barrymore zaczęły występować przed kamerą w wieku 7 lat. Judy Garland była tylko trochę starsza, gdy rozpoczynała filmową karierę. Pamiętacie też zapewne Kevina samego w domu, granego przez Macaulaya Culkina. Ten ostatni przykład jest dowodem na to, co może się stać, gdy ktoś (rodzic, opiekun) nie zapanuje nad karierą i zachowaniem podopiecznego.
– Wszystko zależy od tego, czy dziecko staje się małą gwiazdą dla siebie, czy dla rodziców – zauważa Kaja Wesołek, psycholog dziecięcy. – W końcu może być tak, że to rodzic próbuje spełnić własną potrzebę sławy za pomocą dziecka.
Pytanie, czy zarabianie w sieci, gdzie mimo wszystko dziecko jest trochę odsunięte od blichtru “czerwonego dywanu” i nie bywa na tzw. ściankach może mieć równie miażdżący wpływ na małego człowieka, jak prawdziwy show biznes. A być może to demoralizują same pieniądze, a forma zarabiania jest mniej istotna?
YouTube – zarabianie na zabawkach
Ryan zaczął nagrywać filmy na YouTube gdy miał 5 lat. Oczywiście, za kamerą stała mama i nie tylko nagrywała wszystkie odcinki, ale też je montowała. Temat kanału był dla 5-latka chyba wymarzony, chłopiec zajmował się bowiem recenzowaniem zabawek. Pierwszy film nie okazał się specjalnie udany, ani pod względem wykonania, ani osiągniętej oglądalności. Z drugim poszło lepiej, ale wciąż nie można było mówić o sukcesie. Dopiero po 4 miesiącach powstało wideo, dzięki któremu Ryan z dnia na dzień stał się małą gwiazdą.
Film został już obejrzany ponad 800 milionów razy, a to – plus wszystkie kolejne popularne filmy – sprawiają, że obecny 8-latek zaczął zarabiać poważne pieniądze na swoich recenzjach zabawek.
Każdy, kto nagrywa oryginalne treści na YT może dołączyć do programu partnerskiego, a jak wyliczył The Verge, Ryan może zarabiać milion dolarów miesięcznie na swoich filmach. Sytuacja rodziny tak się poprawiła, że mama Ryana zrezygnowała z posady w szkole, żeby nagrywać z synem jego filmy. Ale chociaż do budżetu wpływają już teraz miliony, nie tysiące dolarów, to rodzina stara się utrzymać zdrową higienę psychiczna chłopca. Choć dostaje do testów setki zabawek, są one po nagraniu przeznaczane na cele charytatywne.
Dzieci chcą zarabiać. Kiedy należy im na to pozwolić?
Kaja Wesołek na co dzień pracuje z dziećmi trochę starszymi niż Ryan. I przyznaje, że dla nich potencjalne zarabianie jest wpisane w działalność internetową.
– Pokolenie 10-, 12-latków myśli inaczej o internecie czy YouTube, niż my. U nich myśli o komercjalizacji działań są od początku – tłumaczy. – YouTube jest dla nich miejscem, gdzie mogą zarobić na byciu sobą.
Macie dzieci? Jeśli tak, to wiecie, jak ważny w ich życiu jest sam YouTube i ich ulubieni YouTuberzy. Dzieci wiedzą, że może to być dla nich sposób na zarabianie pieniędzy. Tylko czy mali ludzie powinni od początku myśleć o zarabianiu?
– Wiele dzieci chce zarabiać pieniądze. I może nie ma w tym nic złego – pieniądze dają godność, niezależność i poczucie bezpieczeństwa – mówi Wesołek. – Mogą też być dla dzieci wstępem do tak potrzebnej edukacji finansowej.
Moje dziecko chce zarabiać w sieci – jak do tego podejść?
– Dziś młode osoby mają dużo łatwiej. Jeśli miałbym im coś doradzić, to myślenie od razu globalne – mówi Antoni Martyniuk z Convertisera. – Jeśli znają angielski na wystarczająco dobrym poziomie, niech spróbują od razu na rynku anglojęzycznym. Nakład pracy będzie taki sam, jak w Polsce, ale rynek jest dużo większy, więc zysk też może być dużo większy.
Myślenie globalne łatwiej wprowadzić w życie, gdy w grę wchodzą raczej umiejętności (np. programowanie, pisanie). Ale trzeba liczyć się z tym, że jeśli dziecko będzie chciało zarabiać na własnym wizerunku, to oprócz popularności pojawi się też hejt. Czy dziecko (i rodzic) są gotowi, by to udźwignąć? A co, jeśli hejt przerodzi się w regularne prześladowanie?
– Rodzice dziecka, które chce zarabiać w internecie powinni skonsultować się ze specjalistą – mówi Wesołek. – Z kimś, kto sprawdzi, jaką to będzie spełniało funkcję w życiu i rodzinie dziecka.
Najlepszy jednak specjalista nie odpowie nam, czy nasze własne dziecko poradzi sobie z popularnością lub, co gorsza, jej brakiem. Jak poradzicie sobie rodzice, gdy okaże się, że wasza pociecha zacznie zarabiać więcej niż wy? Czy wówczas to jeszcze dziecko, któremu można czegoś zabronić, czy raczej partner biznesowy, z którego głosem trzeba się liczyć. I kto kogo wówczas zabierze na lody? Albo do zoo? | CHIP