System opracowany przez członków zespołu Uber’s Trust & Safety w 2016 śledzi, jak użytkownik zazwyczaj korzysta z aplikacji: jak szybko pisze, ile zdarza mu się literówek, czy precyzyjnie klika przyciski, z jakiego telefonu zazwyczaj korzysta, a nawet jak szybko chodzi. Ktoś, kto po wielu głębszych zamawia samochód raczej nie będzie pisał płynnie i zapewne nie będzie też szedł szybkim marszowym krokiem. Porównanie codziennego zachowania klienta z danymi wpisywanymi podczas zamawiania oraz ze szczegółowymi informacjami o tym, kiedy i gdzie zamówiono jazdę (późny wieczór, okolica pełna barów) pozwoli algorytmom Ubera przesłać informację kierowcy, że klient może być “awanturujący się”.
W pomyśle Ubera nie chodzi o to, by ludziom, którzy wracają po imprezie utrudnić życie. Po prostu nie każdy chce ryzykować przewóz pijanego pasażera, który może w samochodzie mocno, powiedzmy, nabałaganić. Ale jest i druga strona medalu. Okazuje się, że ciągu ostatnich czterech lat w USA odnotowano ponad 100 przypadków, gdzie kierowca Ubera wykorzystał fakt, że wiezie pijanego pasażera. Nieuczciwi kierowcy z premedytacją mogą wykorzystać funkcję aplikacji, by “polować” na nietrzeźwych klientów. Ponieważ na razie to tylko zgłoszenie patentowe i zanim dojdzie do wdrożenia nowej funkcji jeszcze chwila minie, to warto mieć nadzieję, że Uber upora się z tym akurat problemem. Może będzie jakaś funkcja weryfikująca uczciwość zamiarów przewoźnika?