Dlatego dodatkowym zabezpieczeniem jest tutaj także czujnik temperatury, który określa czy urządzenie dotyka palec żywej osoby czy obiekt martwy (np. wspomniana w nagłówku silikonowa kopia). Jeżeli pomiar wykaże mniejszą temperaturę niż 30°C lub wyższą niż 45°C, autoryzacja nie zostanie potwierdzona. Jest to zatem dość rozsądny zakres, który nawet zimą nie powinien przeszkadzać w odblokowaniu telefonu. Być może bardziej kreatywni cyberprzestępcy znajdą sposób na to, by oszukać również i taki skaner, ale będzie ich to kosztowało więcej czasu i wysiłku.
Historia czytników linii papilarnych w urządzeniach mobilnych jest stosunkowo młoda. Około 15 lat temu zaczęto wprowadzać je w laptopach. Jednym z pierwszym notebooków korzystających z tego zabezpieczenia był Acer TravelMate 739LV, który weryfikował odcisk przez około 12 sekund. Do smartfonów skanery zawitały w okolicach 2008 roku, m.in. za sprawą Lenovo P960. Technologię rozpropagował najbardziej Apple w 2012 roku wprowadzając do iPhone’a 5S Touch ID. | CHIP