W sobotę rano policja złapała kierowcę o nazwisku Zhong. Przyznał się on do gwałtu i zabójstwa Zhao. Pokazał także gdzie wyrzucił ciało kobiety. Po tragedii DiDi wydało oświadczenie, w którym przeprasza rodzinę ofiary i przyznaje, że ponosi odpowiedzialność za to co się stało. Okazuje się bowiem, że inna pasażerka zaledwie dzień przed tragedią skarżyła się na Zhonga, twierdząc, że wielokrotnie nakłaniał ją do tego, by usiadła obok niego na przednim siedzeniu, a następnie próbował za nią iść, gdy wysiadła z samochodu. Obsługa klienta nie zweryfikowała wówczas tej informacji i nie podjęła żadnych kroków.
DiDi zawiesiło swoją usługę do czasu odwołania. Zwolniło także jej dyrektora generalnego oraz wiceprezesa do spraw obsługi klienta. Nie jest to pierwsza tragedia, do jakiej doszło w wyniku korzystania z tej aplikacji. W maju br. inny kierowca również zabił pasażera, w wyniku czego firma zwiększyła bezpieczeństwo podróży nocnych i wprowadziła w aplikacji funkcję pomocy polegającą na monitorowaniu przejazdu podróży i udostępnianiu trasy bliskim osobom. | CHIP