– Latający obiekt wybuchł niedaleko mnie, to była duża eksplozja. Chwilę później miał miejsce drugi wybuch – opowiada prezydent.
Rządowe media wenezuelskie, tak jak głowa państwa, sugerują, że za zamachem stoją władze sąsiedniej Kolumbii. Kolumbia już odpowiedziała, zaprzeczając oskarżeniom.
Nie ma potwierdzenia z niezależnych źródeł, że doszło do ataku z udziałem dronów. Agencja Associated Press dowiedziała się od miejscowych strażaków, że w budynku nieopodal doszło do wybuchu gazu.
Associated Press i BBC informują też, że mało znana grupa “Soldiers in T-Shirts” przyznała się do zamachu. Według tej wersji, dwa drony, niosące ładunki, zostały zestrzelone przez żołnierzy, zanim dotarły do celu. Dziennikarzom nie udało się skontaktować z grupą terorrystyczną.
Jak przypomina Katy Watson z BBC, konfrontowanie rządowych informacji z Wenezueli jest bardzo trudne, ponieważ polityczny reżim utrudnia dziennikarzom pracę. A podobne przypadki oskarżeń o zamachy zdarzają sie regularnie. Wenezuelskie władze posądzają o nie zwykle Kolumbię, Stany Zjednoczone lub opozycję. Prawdziwą przyczyną rozpowszechniania takich doniesień jest czasem przygotowywanie uzasadnienia dla akcji wymierzonej w politycznych przeciwników Maduro. | CHIP