Największe kraje zbroją się w cyberżołnierzy, których orężem są informacje. Państwa wydają na takie działania ogromne kwoty. Zakres aktywności wyspecjalizowanych cyberoddziałów jest zdecydowanie szerszy niż w Polsce. Dla przykładu, Rosja zatrudnia od 400 do nawet 1000 cyberżołnierzy, na których rocznie wydaje w przeliczeniu 36 milionów złotych. To i tak nic w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi, które wydają rocznie na dezinformację w sieci równowartość 1,5 miliarda złotych. Z kolei Chiny zatrudniają od 300 tysięcy do nawet 2 milionów osób pracujących w cyfrowej propagandzie.
Działania trzech mocarstw nie sprowadzają się jedynie do zatrudniania osób powielających nieprawdziwe informacje i atakowania liderów opinii. Zespoły składają się z informatyków i psychologów, którzy tworzą boty i wiadomości oddziałujące przede wszystkim na emocje. Budowany przez nich system często jest też wykorzystywany do wspierania rządu.
O podobnych pomysłach słyszymy również w Polsce. Na początku roku doradca prezydenta Andrzeja Dudy oraz szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, profesor Andrzej Zybertowicz, w wywiadzie dla radia TOK FM zaproponował stworzenie tzw. Maszyny Bezpieczeństwa Narracyjnego, czyli MaBeNy. Według socjologa, miałaby ona służyć promocji wizerunku Polski na świecie i działań rządu. Trudno powiedzieć, co dokładnie doradca Głowy Państwa miał na myśli, ale specjaliści z Oxfordu nie zauważyli w polskim internecie zorganizowanych działań pro-rządowych. Zanotowali natomiast kampanie wymierzone w opozycję oraz trolling. | CHIP